Archiwa tagu: colorado

wieczorem

jade do denver. zahacze jeszcze jakies kino aby wylukac jaki amerykansky hit sezonu letniego = pewnie SPAJDERMENa – bo jego jako jedynego szanuje z reszty superhiroz betmena, supermena, paniszera, i innych. za coś nie wiem wlasciwie – moze ktos wie za co – propozycje do komentarzy…

po filmie na lotnisko, 3-4 godziny na wygodnej kanapie postawionej w poczekalni, przed ogromnym tv gdzie puszczaja nonstop CNN – to przygotuje mnie do powrotu do SWIATA – groznego, podlego, plugawego, wojen, zamachow, le penow i sam nie wiem czego wiecej

NYC. W piatkowe popoludnie.

 

Opublikowano americana | Otagowano ,

KA cyk

Slucham muzy z Reality Bites. Leb mnie nie boli, ale mam drgawy i pije wode calymy szklanami. Tak to jest jak jak sie konczy prace – wczoraj byl moj ostatni dzien, skonczylem kariere POMYWACZA – a potem idzie sie CHLAC i w ogole draznic zaladek, mozg. Deno’s, Buckett’s – Rommel, dwi Anki i Laura, chata Roba i jego ekipy, moje zwloki na pace trucka, rzygawa, i jeszcze raz rzygawa.

Opublikowano americana | Otagowano ,

o muzie

o dobrej muzie

Ostatnie dni nic nie robie jak nagrywam nowe MD (kasuje stare te co sluchalem w drodze, te ktore nic nie znacza etc., oporcz Manu Chao, Manu Negry, moich skladanek, Pearl Jam, Amorres Perros itd)

Wczesniej od Marasa przegralem mnostwo bossanovy (rodzina Gilberto), Mos Def’a (missscz – oporcz L.Hill, W.jeana, Tribe Called Quest, B.Boys, jeden z moich ulubionych wykoncow hiphop -we Francji jest ipop, w Polsce chipchop – w polsce to chyba tylko Grammatik, K44 i Fisz sie lapia, moze Warszawski Deszcz, ale dawano nic nie slyszalem ), mnostwo oldschoolowego hiphopu (Publc Enemy, KRS ONE, NWA, wraz z przemowieniami Malcolma X co rzuca scierwem na bialasow ;), noon, shadow i grammatik na jednym CD, a od laury – marvin gaye na jednym md wraz z muza z boogie nights i let it bleed stonsow (to przegrywam smazac kotleta-hamburgera na grilu), sublime (z plytki ktorej nie mialem w calosci „40 oz.” – czyli 40 uncji – co oznacza ze tyle spozyli ziela podczas nagrywania tej plyty, tak mi sie wydaje). Potem Marley i koncertow Babilon by bus i jeden zajebisty kawalek Bena Harpera – Sexual Healin’ (tzn. to jest kower kawalka M.Gaye), potem szczypta dobrego funku Parliament z Clintonem (nie mylic go z bylym prezydentem, milosnikem kubanskich cygar) i L.Reed i troche velvetu…. a na deser Jackson 5 – jedyna dobra muza kiedykolwiek zrobiona przez Jacksona – moze dlatego ze mial wtedy 10 lat i nic nie rozumial…

Co z muzyka? Jak ja skladowac, na jakich nosnikach przechowywac, jak sluchac i gdzie, czego sluchac, co kupic a co sciagnac z sieci?

Ostatnio korzystam z MiniDisku non stop, troche to wolno trwa, cos jak na kaseciak, ale nie trzeba stron zmieniac. MP3? sam nie wiem, jakosc jest wystarczajaca, ja nie slysze roznicy powyzej kompresjii 192, na 128 nawet jeszcze nie slysze, jak to wszystko skladowac, moze przenosny twardy dysk 20giga jako odtwarzacz i grabarz muzyki? moze, ale co z tymi plytami co u mnie w domu zalegaja, z czego pewnie nie sluchalbym polowy? Wciaz draze w sieci, buszuje po cudzych domach, lapie dziwne stacje radiowe i szukam dobrej MUZY w otoczeniu. Czasem cos znajduje i nagrywam. Nagrywam i jeszcze raz nagrywam. Ale kiedy to sluchac? Pozbylem sie tych idiotycznych sluchawek co sie wklada do uszu – za 17.99$ zakupilem Sony sluchawki takie do studia TV, sredniej wielkosci, super dzwiek, nie audiofilski, ale mi wystracza i slucham wszedzie, jadac na desce, lezac w lozu przed snem, snujac sie po ulicach tego nawiedzonego miasteczka.

Muza mnie nakreca, dzwieki powoduja ze zyje, uwielbiam robic zdjecia sluchajac jakies muzy, inspiruje mnie to….


No, you can’t always get what you want
You can’t always get what you want
You can’t always get what you want
And if you try sometime you find
You get what you need

to wlasnie zaspiewal Mick Jagger na Let it bleed

Opublikowano americana | Otagowano ,

spac-nie-spac

kolejna zarwana noc, lecz nie bylo wylegiwania do 2 pm. 9:49 na nogach, kawa co mozg rozpieprza, biore samochod od L. i spadam do Darryla i jego loli o imieniu Jennifer. Nie wiem skad – ale w samochodzie znalazla sie pierwsza plyta z calego koncertu Pearl Jam z 15062000 / Katowice. Wiec zasuwam terenowym Fordem Rangerem przez doline a slonce grzeje mi prosto w ryj.

Rog Vasquez i jeszcze jednej ulicy. Duzy czarny pies skacze mi na szyje. Jestem w chacie u D i J. Koles pracuje ze mna w knajpie, a J. jest artystka. Robi naszyjniki i swieci oczami. Wiec sluchamy zony Johna Coltrane, pijemy herbe, oni podsycaja zar w nargili a ja robie zdjeciowki. 6 wisiorow, 36 fotek. Ustawiam swiatlo, i inne bzdety… kolejne zdjecia zrobione jako przysluga…

Bart, you’re weird – nie lubisz jak pieski robia tricki? oburzyla sie L. Coz nie lubie jak ktos daje psu kostke z plastiku w zamian za turlanie sie po podlodze.

Nowa muza – zgrywam na MD – Ben Harper, plytka z 1994, Lue Reed, jakies kawalki Grejftulded, Sublime, Ziggy Marley i jacys tam, pije wino i odliczam dni do odlotu.

Opublikowano americana | Otagowano ,

spanie

spie po 12 godzin dziennie, dobrze ze jeszcze czasem pracuje, bo w ogole pograzylbym sie w letargu.

pokonalem Najwieksza gorke w okolicy na longboardzie – ponoc byla nieujezdzalna, ale technika hamowania butem pozwolila mi na opanowanie predkosci i szczesliwe wyladowanie na planecie ziemia

po pracy, 3xCubaLibre i spadowa przy gwiazdzistym niebie na desce do domu. Ciemno, Astrud Giberto i brazyliskie klimaty, 20 minut i jestem na chacie.

od dluzszego czasu nie zerkalem na MTV, o dziwo w co drugim teledysku P.Ditty aka Puff Daddy, ciekawe dlaczego zmienil ksywke? czyzby pozbawiono go zbaki i ojcostwa? trudno…

poza tym nie wiele

wiele tym nie poza

safeway

Opublikowano americana | Otagowano ,

communication breakdown

Roznice kulturowe. Sa ogromne. Bez problemow dogaduje sie z ludzmi z Ameryki Pld, z ekipa z Europy Zachodniej.

Ale z Amerykanami?

Czlowieku… Nie mowie o problemach jezykowych – bo takie rzadko wystepuja – chodzi raczej o zarty, klimaty kulturowe, poczucie humoru, nawet MUZYKE ktora tu sluchaja. To jest Colorado – enklawa dla neohipow, majacacych po 20-30 lat – co hoduja „grzybi”, gandzie, jezdza rozklekotanymi terenowymi samochodami, maja brody, i sluchaja Greatful Dead i Phisha. Jest cool, pracujesz 3 razy w tygodniu, myjesz talerze, lub je roznosisz, czy tez pracujesz w fastfoodzie. Nie musisz miec skonczonej zadnej szkoly, na to nikt nie zwraca uwagi, jestes tylko trybkiem w maszynce zwanej PRZEMYSL TURYSTYCZNY – dopoki nie przyjdzie koniec sezonu (wlasnie teraz) – wtedy wszyscy zbieraja graty i jada gdzies – Vegas, Kostaryka (to jedyny kraj gdzie teraz jezdza Amerykanie, mam wrazenie, bo tam jest b e z p i e c z n i e) czy Cancun w MEksyku. I to wszystko. Reszta nie wyjezdza, bo kase na gandziuche stracili.

„stary, cala kasa idzie na CD’s i zielone, dlatego nie mam wakacji, zreszta to wszystko czego potrzebuje do zycia, muzyka i chmura z bonga” – mowi Nick, 21, brodaty z brzuszkiem i dlugim wlosem, pracuje jako kucharz w Deno’s.

Nie przejmuja sie, chyba ze zaloza rodzine. Wtedy sie zmienia wszystko. Trza pracowac i sie przejmowac. Ale wiekszosc ma na to czas.

Nikt nie mowi tu ze nie ma pracy, PRACA jest wszedzie – pensje takie same – 8-15$ za godzine. Podatki 20% – o ile sie dobrze orientuje. Wynajecie duzego domu w pare osob 1000$/miesiac. I tyle. Atmosfera jak w akademikach – w jednej chacie mieszkaja ludzie z roznych bajek – ale jakos sie dogaduja…

A co do dogadywania – po prostu nie kumam tekstow wszystkich – nawet nadworny tlumacz MARAS ich nie kuma. Teksty z kreskowek sa na topie – i z kodeksow prawnych (420, 187, etc.). Nie rozumiem poczucia humoru i poslugiwania sie jezykiem. Bardziej juz hiszpanski do mnie trafia. JEst bardziej z serca a nie z dupy. Mozesz znac perfekt angielski i miec problemy z wyrazeniem samego siebie, w zaleznosci od miejsca w ktorym jestes i jakich ludzi spotykasz.

Mieszkam z 2 amerykankami z L. i J. – przez jame przewija sie mnostwo innych ludzi. I nadal ich nie kumam. Co jest w porzadku a co nie. O czym mozna mowic a o czym nie, co jest smieszne a co nie – coz jestem soba po prostu i zlewam to wsio – jeszcze tydzien. TYLKO TYDZIEN. i NYC.

wylatuje 10 maja o 6 rano, wlasnie dokonalem oparacji 118$ plus tax za samolot – zajebiscie. Musze byc 9 maja w Denver w nocy na lotnisku, bo inaczej sie nie dostane. Laduje na La Guardia o 1pm.

Opublikowano americana | Otagowano ,

kleistosc dni z soba sasiadujacych

Jeszcze jeden dzien w takim powolniackim tempie. Wlasciwe oba dni zlaly mi sie w calosc. Przyjazd na desce do pracy. Jak sie okazalo dzis se nie pozmywam. Coz, wypilem na slneczku Pilsnera z CZechami (Krecha i jego znajomi), potem na gordite i kurczaczka w KFC – jestem kombatantem kurczakowym wiec wykarmili mnie za friko. Maras nadaje z Mexico. Justa zgubila paszport – i maja przesrane – wlasnie jada do polskiej ambasady w MC. Wiec lukajcie do Marasa – bedzie chyba ciekawiej w ich relacji z Mexico niz mojej… heheh…

Od jutra nie mam gdzie mieszkac – tzn. nie mialem – wyprowadzam sie, bo placilem tylko do konca miesiaca, mam nadzieje ze wlascicel gdzie mnie nie dopadnie, bo z ekipa Marasa i JUsty zbeszczescilismy piekna brazowa wykladzine. Przenosze sie do laski z ktora pracuje – Laura – mieszka wraz z druga lola w chacie na wzgorzu i maja dla mnie troche miejsca. POza tym maja net. Mialem wczesniej przeniesc sie do Romela i dwoch Meksow – ale jak bylem tam ostatnim razem, to zapach latynoskich skarpet pustawianych po parapetem nie pozwalal na egzystencje.

they_got_game1 maras_i_dream_car

W koncu ustawili mnie do kolejki po eos d60, wyglada na to ze poczekam jeszcze do 26/maja. Na stronie sklepu mozna sprawdzac status swojego zamowienia…

7 koncze prace – 9 odbieram ostatnia kase – 10 jade do Denver – moze pojade przez cale stany do NYC, biorac samochod z Auto Drive Away – placac tylko za bajure – to jakies 3 dni w drodze. A jak nie to samoliet…

one_way

 

Opublikowano americana | Otagowano ,

dziela

Niedziela? Wiec sie nie dziele – z nikim, niczym – moim czasem. Akurat leci w tv kawalek Stonesow gdzie Mick J. rozdziera jape:

– ttaaa-aaaa-aajm is on maaaaaj saaajd, yeees, it isss
– ttaaa-aaaa-aajm is on maaaaaj saaajd, yeees, it isss

Wiec relaksuje sie: net, Rolling Stone, Source, Digital Photogapher, tv, wyskok na longboardzie do sklepu, pranie, znow pare debilnych filmow, muza na MD, yerba i pufffff, brokuly, kalafior i krewetki na patelni przysmazane. Nie ma mnie, nie pracuje. I jest wyjebiscie :)

Wlasciwie to powinnienem sie zaczac przejmowac.

Czytam wiadomosci – same katastrofy, trupy, Lebiedz – dziobaty general ze wschodu, Heronista Staley z Alice In Chains , laska z TLC, zabila sie w wypadku w Hondurasie; legia zdobywa mistrzostwo Polski, gdzies na poludniu i troche na wschod, w suchej krainie, Palestynie, ciezko sie dzieje, strzelanki i polytczne przepychanki, gdzie nie bedzie wygranego ani przegranego, bedzie po prostu syf, z kolei w Niemczech koles rozwala z karabinu pare osob w szkole, a na poludnie od tego miejsca, w Austrii, rozwalaja sie dwa polskie autobusy, a Austrii urodzil sie Hitler, na ktorego samobojstwo rzucaja nowe swiatlo hisorycy i badanie – no bo coś okazalo sie ze ktos niezle sie bawil w kantynie obok, gdy w bunkrze 50 metrow pod ziemia Adolf rozwalil se leb, ale co mnie to obchodzi, zreszta jak sie dowiedzialem ostatnio od marasa, Hitler byl Polakiem. A skad on to wie? Bo odbyl w wypozyczalni Video, gdzie pracowal, rozmowe z pewnym Brazylijczykiem:

maras: co wiesz o Polsce?
on: hmmmm… w sumie niewiele, wiem ze Hitler byl Polakiem.

Slicznie, ale patrze na newsy nadal. Niusy od znajomych, maile, wiadomosci na cnn, onet, wyborcza. Za oknem wieje wiatr i wali ostre slonce, moje pranie dobiega konca, bede musial zaraz zejsc z fotela, podreptac na dol i wrzucic ubrania do suszarki. Ooo… na gazecie czytam ze Beata Pawlikowska dostala jakas zabe czy motyla, statuetke taka, za to napisala najepsza ksiazke turystyczno-przygodowa w POlsce. gut 4 u, mysle, ale od razu sobie ze chyba nie powinna dostac, bo gdzies kiedys znalazlem fragmnty chata z Pawlikowska na onecie:


~looz: Co myslisz o podrózy polaczonej z opisywaniem wrazen na goraco poprzez strone w internecie. Mam na mysli taki blog jaki prowadzi?l do niedawna Bart Pogoda. (Jezeli oczywiscie znasz: bartpogoda.net)

Beata Pawlikowska: Nie znam bartpogoda. Z tej wyprawy, na któr? wyruszam 24 lutego b?d? nadawa?a specjalne relacje do porannego programu Radia Zet. B?d? prowadzi?a te? mój niedzielny program w Radiu Zet i b?d? te? wysy?a?a relacje do dziennika „?ycie”.

Jezeli wiec nie zna bartpogoda, to nie powinna dostac srebrnej lyzeczki, czy tam czegos.

Zabieram sie w koncu do KSIAZKI/ALBUMU na powaznie, bedzie to rzecz oparta na blogu, ale oczywiscie cale rozdzialy pisze od nowa, zeby nie bylo za latwo. Przygotowuje zdjecia, tekst, ogolny wyglad i strukture – bo nie bedzie to zwykla rzecz. Beda odnosniki, do stron internetowych, do komentarzy na stronie no i design ksiazki chcialbym w stylice sieciowej. PLus zdjecia z podrozy, rady, jak fotografowac, jechac, przezyc i jak kupowac/przewozic marijuane aby nie zlapala cie policja. Bylo cos takiego juz? Jak nie – to bedzie. Oczywiscie to tylko chyba moje marzenie, znow. Ksiazke wydac w Polsce i ja sprzedac to oczywiscie nie lada problem. No ale zobaczymy. Moze dolacze tez z CD z kompilacja o ktorje pisalem juz wczesniej…

tak… jestem swirem… :))

 

Opublikowano americana | Otagowano ,

exodus

Stracilem dzis moje cyfrowe oko. Tzn. oddalem je, tym co zrobia cos z nim cos porzadnego. Maras i Justa ruszyli dupy, on the road, autobusami stopem pociagami czymkolwiek. Na poludnie. Meksyk, Gwatemala. Znajda sie na tej samej drodze co ja 4 lata temu, jak i pare miechow wczesniej. Miala byc KUBA, razem, mial byc film. Ale to jeszcze nie teraz… ja wracam do domu.

Aha.. maras tlumaczy ta zajebista ksiazke, Billy dal mu wlasnie pozwolenie

Zostaje sam w dolinie. Na 10 dni jeszcze. Za pare dni kupuje bilet do NYC.

Open your eyes and look within:
Are you satisfied with the life you’re living?
We know where we’re going;
We know where we’re from.

b.m. exodus

 

Opublikowano americana | Otagowano ,

DENVER

Amerykanskie miasta. Denver. Po 3 miesiacach siedzenia na glebokiej wsi pojawilem sie miescie. Ja, maras, justa i Romel z Kostaryki. Fruu… konsumencki wyjazd, oni jakies szpargaly przed wyjazdem do Meksyku i Gaute, Romel tez cos tam. Asfaltowa dzungla, autostrady slimaki mutanty, gaszcz uliczek, zjazdow rozjazdow wjazdow podjazdow. I pojazdow. Wzielimsy samochod z wypozyczalni, tzn. ja wzialem, bo ktoz inny ponosi odpowiedzialnosc jak cos sie stanie. Ja i tylko ja. NIe cierpie brac na siebie calego scierwa, ale oni bez karty kredytowej wiec trudno.

Downtown – swiry, ekscentrycy, dawno nie widzialem tylu ludzi na raz, meksykanskie laseczki, zury probujace opchnac ci troche ziela, biale kolnierzyki, skejty, grajkowie, sunace we wszystkie strony autobusy, tramwaje i samochody.

14 godzin w kupie. Za kolkiem, na piechote, ide spac.

Niestety, obiecalem Bedurowi ze wpadniemy do Caringtonow na herbate i „ciasteczka”, ale nic z tego…

droga_do_pracy1 ipop miasto2

on_the_road2

 

Opublikowano americana | Otagowano ,