Jeszcze mrugnięcie wstecz a byliśmy w amoku przeprowadzki z Wiednia do Warszawy, układaliśmy sobie wszystko w głowie, w komórce, w szafach. I zanim się nacieszyliśmy latem w mieście lato właściwie już się skończyło. I ten koniec lata spędzamy na ponownie odkrytych Mazurach – a właściwie w jednym miejscu pod Ełkiem gdzie wciąż jest magicznie, bez tego kiczowatego zasranego klimatu turystów w wacie cukrowej i okropnych miasteczek oblepionych plakatami i billboardami.
Liczymy tygodnie, gubimy się który to już 31 czy 32 czy zaraz już 33 tydzień. Trudno mi w to uwierzyć, ale wygląda na to, za moment będziemy rodzicami. A potem zaczną się nowe historyjki. Teraz zawieszeni trochę spokojnie odpoczywamy.
Poniżej parę chwil z sierpnia…










