Miesięczne archiwum: grudzień 2012

szaro-szare

 

Opublikowano common life | Otagowano

<3

Opublikowano common life |

last days at the end of the world

Opublikowano common life | Otagowano ,

Polaroid SX70 wyciągnięty z szuflady. Dlaczego te chwile? Nie wiem. Trochę ciężko się zdecydować,
A już się wydawało, że iphone go dawno temu zastąpił. Taka ulotna chwila ekstrawagancji…

Tutaj można kupić wkłady i inne tam około polaroidowo-instaktowe gadżety

Opublikowano polaroid, travel | Otagowano , , , , ,

Making of Ibuprom Max – Siła jest w Tobie

Making of Ibuprom Max – Si?a jest w Tobie from Bart Pogoda on Vimeo.

 

Opublikowano movies, work | Otagowano , ,

Mušov – off season for

Jest takie miejsce w Czechach, tuż za granicą z Austrią w stronę Brna – Mušov. Jadąc z Wiednia do Kłodzka albo z powrotem zawsze mijam zalew, kościół na wyspie i obozowisko wędkarzy. U których sezon się chyba zakończył…

Opublikowano common life | Otagowano ,

Wien, Prater und Mr. T

Jeden dzień w Wiedniu…

Opublikowano common life | Otagowano ,

everglades

Tuż przed powrotem do domu i oddaniem samochodu wyskoczyłem jeszcze drogą 823 przez park narodowy Everglades. Gorąco, szarozielono, pusto. Bye Florida.

Opublikowano on the road, travel | Otagowano , ,

the conch republic

Tego dnia utkn??em w dziurze na wybrze?u Atlantyku. Nie miałem już si?y dalej jecha?. Motel w opcji tych z?ych, z okropn? pani? szefow?, z trzema wielkimi pick-upami parkuj?cymi przed motelem. Na basenie siedzia? w?saty red-neck i pi? taniego browara z puszki, ?le patrz?c na moj? osob? wynosz?c? baga? z auta do pokoju. Motel by? tu? nad morzem, ale miejsce było dziwne i nawet nie do końca fajne do zdj??. Wyspa?em się i miałem moc na kolejny dzień jazdy – kilkaset kilometrów na po?udnie.

Im bli?ej metropolii Miami pusta autostrada z godziny na godzin? nabija?a się samochodami. Jad?c bez nawigacji, klasycznie zagubi?em się klucz?c i próbuj?c wróci? na autostrad?. Nie miałem ochoty na wielkie miasto. W końcu a1 droga wyplu?a mnie z betonowych aort i ?y? – jecha?em w?sk? drog?, z betonowym murem po obu stronach. W oko?o bagna, rozlewiska, ani kawa?ka miejsc aby się zatrzyma? i podziwia?. Zreszt? uwa?am, że droga któr? jecha?em przez Everglades tydzień wcze?niej obfitowa?a w znacznie ciekawsze miejscówki aby się zatrzyma?, zboczy? z trasy czy te? zrobi? zdjęcia.

Wje?d?am do Key Largo. Tu zaczyna się inna Ameryka. Tropikalna, w?ska, po??czona mostami, oblana lazurow? wod? – otwieram dach camaro i ciesz? się s?o?cem pokonuj?c ostatnie 100 kilometrów aby o zachodzie s?o?ca osi?gn?? cel w postaci miasteczka o znamienitej nazwie Marathon.

Na drugi dzień o wschodzie s?o?ca pobudka i jazda na Key West. Nie wiedzia?em czego mam się spodziewac, wi?c jak dotar?em na miejsce to zacz??em strasznie ?a?owa?, że wybra?em t? dziur? Marathon jako noclegownie na ostatnie 3 noce w USA. B??d. Key West niesamowite – drewniane domki, poro?ni?te krzakami, przyjemne kanjpki, dziwne miejsca aby zatrzyma? się posiedzie? i zrobi? par? zdj??. Jestem w najdalej po?o?onym miejscu w USA.

To tu Ernest Hemingway mia? swój dom, który z przyjemno?ci? odwiedzam – cho? nie lubie typowych atrakcji turystycznych. Robi? sporo kilometrów po wyspie, jest coraz cieplej, temperatura oscyluje w granicach 35 stopni. Po 7 godzinach cz?apania w japonkach mam do?? – do auta i do hotelu spa?. Na drugi dzień powtarzam wycieczk? z tak? ró?nic?, że staram się w drodze powrotnej zbacza? troche z kursu zwiedzaj?c inne wyspy i fotografuj?c s?ynne urwane mosty.

Opublikowano on the road, travel | Otagowano , , , , ,

florida. ocala – west coast

Ocala National Park to niesamowity park narodowy. Kilkaset kilometrów kwadratowych przecinają dwie główne drogi z północy na południe, ze wschodu na zachód. Pełen no tresspassing, pickupów, wąsatych facetów w czapeczkach bejsbolowych wraz z towarzyszącymi im monstrualnymi kobietami o tłustych włosach, odzianych w tshirty ozdobione napisami w stylu : American Dream, Baby, I am sexy. Dziś jest sobota. Ameryka wypoczywa.

Mijam RV Parki pełne kamperów, opuszczonych domków letniskowych, wszystko jest For Sale. Kryzys pełną gębą – czego nie było jeszcze widać na południu w okolicach Naples. W gąszczu drzew co chwilę wyłuskuję niesamowity drewniany domek na sprzedaż. Tak samo nad jeziorami.

El Jesus es Señor, Only God can speak to you, Gospel sat 10am, 4pm – kościoły róznych odłamów chrześciaństwa zapraszają w każdej zapadłej zupełne wyludnionej dziurze. Domy wyznaniowe to drewniane i betonowe budynki z pustymi parkingami. Droga numer 40 wlecze się przez park narodowy aby skręcić na północ w stronę St. Augustine. 45mph, 55pmh, 65mph maksymalnie – nie wiem co więc drzemie pod maską mojego camaro – 550 koni mechanicznych zostawię sobie jednak w spokoju…

St. Augustine – najstarcze miasto w USA. Przepiękne, akurat tonie we mgle i nawet weekendowy tłum nie rozpieprza jego uroku. Chciałbym tu zostać – jednak wszystkie hotele full.

Zasuwam dalej, na południe wzdłuż wybrzeża Atlantyku. Mgła coraz gęstsza – w końcu zatrzymuję się w Flagler Beach, nie jestem w stanie dalej jechać. Jest już ciemno a mgła ogranicza widzenie na max 50 metrów. Na stacji benzynowej koleś poleca Topaz Motel. „No crackheads, no problem” – mówi, że najlepszy przy oceanie i najbezpieczniejszy… Goodnite, America.

Opublikowano on the road, travel | Otagowano , ,