Parę dni w Kalifornii. Palm Springs, San Bernandino, San Jacinto Mountains, Los Angeles.
Parę dni w Kalifornii. Palm Springs, San Bernandino, San Jacinto Mountains, Los Angeles.
C:DCIM100GOPROGOPR0179.GPR
Droga 8 jest kręgosłupem. Wije się wzdłuż kamiennego wybrzeża, od Sibenika przez Žaborić i Grebašticę. Potem aż do Primosten jest spektakularnie, wspaniała droga tuż nad morzem. Co jakiś czas można odbić w góry i do Rogoznicy dojechać przez turbo dziury, które jednak nigdy się nie nudzą. W zimie jest mroczniej, szaroczerwono z dodatkiem kamienia. Choć są kotliny otoczone górkami, wypełnione sadami oliwnymi i wąskimi drogami przecinającymi teren w każdym kierunku. Do tej drogi nr 8 przyczepione są całe skomplikowane pajęczyny szutrowych i poklejonych-asfaltowych dróg. W maju wszystko zamienia się w zieloną dżunglę. Nigdy się tu nie nudzę, choć znam każdą drogę przez oliwne sady, większość zatoczek i chyba wszystkie porzucone auta.
Tym razem Tokyo znało karate. Od ciosów, zmęczenia, chaosu, plątaniny ulic, milionów ludzi, kolejek, zapchanych knajp uciekaliśmy do Yanaki, Koenji, Odaiby, Shimo-Kitazawy. Na przedmieścia, do innych dzielnic, właściwie do osobnych miasteczek z własnym organizmem splątanych aort, ścieżek, parków i uliczek, poprzecinanych liniami pociągów z punktami stacji metra wokoło których tętniło życie. Fajne dwa tygodnie na innej planecie.