New Zealand Trip 2016 from eyaeya on Vimeo.
Shot in March and April 2016 in New Zealand.
music by Alessi Brothers 'Seabird’
New Zealand Trip 2016 from eyaeya on Vimeo.
Shot in March and April 2016 in New Zealand.
music by Alessi Brothers 'Seabird’
W drodze. Jest taka książka. Uwielbiałem ją. Czas przeszły ma tu znaczenie. Keruac nigdy nie miał dzieci ani psa. Jeździł w kółko od NY do San Fran zatrzymując się w Denver. Stare bryki, tanie narkotyki. Ekranizację książki ukradłem z torrenta z zażenowaniem; a jeszcze z większym wciskałem fastforward. Nie neguję tego co było wtedy. Tak było i uwielbiam to. Ale „on the road” z małym L. to jest dopiero coś. Szapo ba dla rodziców starych i młodych co z jedynką, dwójką i trójką w różnym wieku w drogę się puścili. Kerułak i inne tam, Bart Pogoda annodomini 2001 to mientkie fredy…
Rozpisywać się nie będę bo trudno mi sklecić więcej niż 4 zdania. Ja już zupełnie obrazkowy proszę państwa…
Rzutem na taśmę wrzucam dwie notki. Pusty miesiąc w archiwum blogusia to prawdziwe nieszczęście. Leo skończył 9 miesięcy i jest pięknie.
2 miesiące pliki leżały, nie miałem czasu się tym zająć a przecież był to pierwszy lot małego L. Pierwszy raz zabraliśmy na wyjazd cudowną kamerę blackmagic pocket camera i tym samym nagraliśmy z Silvią.
A no i wcześniej były zdjęcia z Malty – moje i Siski – dla przypomnienia…
Leo and Malta from Bart Pogoda on Vimeo.
April from Bart Pogoda on Vimeo.
shot on blackmagic pocket cinema camera (mostly) and 20 mm 1.7 lumix + 12-35 2.8 lumix
scenes in the wood on the beggining of the movie made on canon 5dm3 + 40mm 2.8 (ML RAW)
music by
Cat Power – The Greatest
Youth Lagoon – Cannons
Bureaucrat and The Conspirators – Oxytocin ( http://freemusicarchive.org/music/Bureaucrat__The_Conspirators/Highest_Floor_of_the_Forest_Pt_II/10_Oxytocin )
Primorje from Bart Pogoda on Vimeo.
Po 2 miesiącach zastanawiania się gdzie, jak, kiedy – pojechali?my w pierwszy trip z Leo.
Ju? wcze?niej ch?opak przejecha? z Warszawy do K?odzka (heroiczny czyn dla rodziców i dla niego – polskie drogi jeszcze d?ugo b?d? bole?) potem przez Czechy i S?owacj? (par? pokonanych górskich prze??czy) na Kraliky. W dalszej kolejności by? Wiede? i znów Kraliky.
Przyznam, że w zimie jest trochę ci??ko z karmieniem, przewijaniem, wyprostowaniem, odbijaniem i wyczilowaniem małego człowieka. Po drodze są tylko brudne kibelki i chyba tylko w McDonaldach można ca?? rzecz za?atwi?. Jako niedo?wiadczeni starzy odkrywamy dopiero niuanse pakowania si?, organizowania przejazdów – jest to trochę stresuj?ce i m?cz?ce – szczególnie dla małego. Na szczęście Little L p?acze tylko wtedy kiedy stoimy na czerwonym, albo w korku czy te? pomalutku się przesuwamy po górskich serpentynach. W drodze jest grzeczny i właściwie ca?y czas ?pi. Gorzej jest natomiast z aklimatyzacj? w nowych miejscach. Wieczorem jest zm?czony i trochę wi?cej p?acze.
Bijemy się z my?lami, czy dobrze robimy, z drugiej strony chcieliby?my go przyzwyczaja? od małego do bycia w podró?y. Szczególnie, że nie wygl?da na to, aby w najbli?szym czasie zmieni?a si? nasza sytuacja ?yciowa – kr??enie mi?dzy Warszaw?, S?owacj? (czasem Wiedniem) i K?odzkiem.
Chorwacja, ech Chorwacja. Szcz??cia do tej krainy nie mamy. Owszem wybrze?e pora?aj?co pi?knie – ale reszta taka sobie – ?ycie wegana tutaj trudne (grilli, pizza) – trzeba camping robi? albo pokój z kuchni?. Jak nam raz powiedzieli „Nie jecie mi?sa? To po co do Chorwacji przyje?d?ali?cie?”
Plitwickie Jeziora od lat na naszej li?cie – okaza?y się b?otnistym niewypa?em. Park Narodowy otwarty cz??ciowo (tylko taras widokowy – 100 metrów szlaku pokrytego br?zowym ?niegiem). Skracamy pobyt, nawigacja ustawiona na Piran wskazuje najkrótsz? drog?. Tu? za parkiem narodowym, skr?camy za poligonem wojskowym na dziuraw? i w?sk? drog?. Mroczna kraina ukazuje si? naszym oczom, powyginane małe drzewka owocowe, opuszczone domy, groby przy drodze. Echa wojny i 1991 roku.