W drodze. Jest taka książka. Uwielbiałem ją. Czas przeszły ma tu znaczenie. Keruac nigdy nie miał dzieci ani psa. Jeździł w kółko od NY do San Fran zatrzymując się w Denver. Stare bryki, tanie narkotyki. Ekranizację książki ukradłem z torrenta z zażenowaniem; a jeszcze z większym wciskałem fastforward. Nie neguję tego co było wtedy. Tak było i uwielbiam to. Ale „on the road” z małym L. to jest dopiero coś. Szapo ba dla rodziców starych i młodych co z jedynką, dwójką i trójką w różnym wieku w drogę się puścili. Kerułak i inne tam, Bart Pogoda annodomini 2001 to mientkie fredy…
Rozpisywać się nie będę bo trudno mi sklecić więcej niż 4 zdania. Ja już zupełnie obrazkowy proszę państwa…