Miesięczne archiwum: styczeń 2003

się

zapowiadało i chyba jednak tak bedzie – dobry rok. :)

praca, rzeczy zaczynają się dziać

Opublikowano common life |

pablo p. de moldovia

Opublikowano common life | Otagowano

Taliban Sea Gull attacs

i took it in october 1999

Opublikowano common life | Otagowano

znów

Mam to dziwne uczucie, jakby nic więcej nie istniało poza Warszawą, a to, co pokazują w TV, prasie i w internecie, to jedna wielka bujda.

Back to the past – skanuję stare zdjęcia. Hoho, nie było tak źle kiedyś, nawet z mojej manualnej Minolty X300s z obiektywem 50mm dało się niezłe rzeczy wyciągnąć.

Tu prawie codziennie aktualizacje i nigdy nie publikowane zdjęcia.

Pięknych snów życzę (miewam takie ostatnio).

Opublikowano common life |

that’s all, folks

Usuwam komentarze, ponieważ nie mam już ochoty tego czytać. Właściwie jest to zarzut tylko do niektórych osób, ale znów mam wrażenie, że uczestniczę w reality show, gdzie ja jestem po jednej stronie, a po drugiej anonimowe postacie.

Zdjęcia i tylko zdjęcia. Jeśli ktoś chce mi coś napisać – mail…

 

Opublikowano common life | Otagowano

la mota reglas

Opublikowano common life |

The greatest hits of polish kitchen.

Ostatnio stołuję się w JADŁODAJNI na Stalowej. Bardzo przyjemny lokal. Jezus Chrystus wisi. I dwa pejzaże. I jest kompot za 1 złoty. I the greatest hits of polish kitchen. Na razie zasmakowałem porażającej zupy pomidorowej, jarzynowej i barszczu. Oczywiście nie tak jak Mamma robi, ale nie mogę narzekać. Tanio, zdrowo i jest ochroniarz też, bo jak wszyscy prawostronni Warszawiacy mówią, w życiu na Pragę by nie pojechali, bo tam niebezpiecznie i mogą cię zabić, i to nawet dwa razy. A szczególnie na Stalowej.

Opublikowano common life | Otagowano ,

@ adomas’ place

Opublikowano common life | Otagowano

Three Women

Opublikowano common life |

Gimme shelter

Kiedy byłem mały i jeszcze chciałem być rockendrolowcem, a nie ziomalem, kupowałem TYLKO ROCKA (od pierwszego numeru). Wąsaci redaktorzy z łysą czaszką i kitką z tyłu prezentowali kawałki o wielkich z lat 60. i 70. – poznawałem wtedy muzykę i wszystko było dla mnie nowością. Led Zeppelin, Doors, Purple – istnieli na łamach tej gazety, jakby wciąż wydawali płyty, a w Polsce słuchało się tylko tego. Można było już kupić legalnie pirackie kasety na targowiskach i w sklepach, więc żyliśmy grubo. Tanim winem i rock and rollem.

Raz przeczytałem o pewnym filmie dokumentalnym o słynnym koncercie Rolling Stones w Altamont. Podczas grania kawałka „Sympathy for the Devil”, ochroniarze zatrudnieni przez zespół (słynni Hells Angels w dżinsowych kurteczkach, harlejowcy, długowłose pijaki z brzuchami jak balony) zabili czarnoskórego mężczyznę. Właściwie tylko słyszałem, że jest to niesamowity dokument, którego nigdzie nie można zobaczyć.

A wczoraj na jedynce leciał. W nocy. Siedziałem jak zahipnotyzowany – niesamowita antyteza Woodstocku i dzieci kwiatów. Piękny i mroczny film. I gdyby był filmem fabularnym, to przełknąłbym go niczym „Urodzonych Morderców”, „Se7en” czy jakiś film Lyncha. Można odnieść wrażenie, że to wszystko zostało wymyślone. Że to wszystko powstało w głowie Jaggera. A jednak – to wszystko wydarzyło się naprawdę.

Opublikowano common life | Otagowano , ,