zapowiadało i chyba jednak tak bedzie – dobry rok. :)
praca, rzeczy zaczynają się dziać
zapowiadało i chyba jednak tak bedzie – dobry rok. :)
praca, rzeczy zaczynają się dziać
Mam to dziwne uczucie, jakby nic więcej nie istniało poza Warszawą, a to, co pokazują w TV, prasie i w internecie, to jedna wielka bujda.
Back to the past – skanuję stare zdjęcia. Hoho, nie było tak źle kiedyś, nawet z mojej manualnej Minolty X300s z obiektywem 50mm dało się niezłe rzeczy wyciągnąć.
Tu prawie codziennie aktualizacje i nigdy nie publikowane zdjęcia.
Pięknych snów życzę (miewam takie ostatnio).
Usuwam komentarze, ponieważ nie mam już ochoty tego czytać. Właściwie jest to zarzut tylko do niektórych osób, ale znów mam wrażenie, że uczestniczę w reality show, gdzie ja jestem po jednej stronie, a po drugiej anonimowe postacie.
Zdjęcia i tylko zdjęcia. Jeśli ktoś chce mi coś napisać – mail…
Ostatnio stołuję się w JADŁODAJNI na Stalowej. Bardzo przyjemny lokal. Jezus Chrystus wisi. I dwa pejzaże. I jest kompot za 1 złoty. I the greatest hits of polish kitchen. Na razie zasmakowałem porażającej zupy pomidorowej, jarzynowej i barszczu. Oczywiście nie tak jak Mamma robi, ale nie mogę narzekać. Tanio, zdrowo i jest ochroniarz też, bo jak wszyscy prawostronni Warszawiacy mówią, w życiu na Pragę by nie pojechali, bo tam niebezpiecznie i mogą cię zabić, i to nawet dwa razy. A szczególnie na Stalowej.
Kiedy byłem mały i jeszcze chciałem być rockendrolowcem, a nie ziomalem, kupowałem TYLKO ROCKA (od pierwszego numeru). Wąsaci redaktorzy z łysą czaszką i kitką z tyłu prezentowali kawałki o wielkich z lat 60. i 70. – poznawałem wtedy muzykę i wszystko było dla mnie nowością. Led Zeppelin, Doors, Purple – istnieli na łamach tej gazety, jakby wciąż wydawali płyty, a w Polsce słuchało się tylko tego. Można było już kupić legalnie pirackie kasety na targowiskach i w sklepach, więc żyliśmy grubo. Tanim winem i rock and rollem.
Raz przeczytałem o pewnym filmie dokumentalnym o słynnym koncercie Rolling Stones w Altamont. Podczas grania kawałka „Sympathy for the Devil”, ochroniarze zatrudnieni przez zespół (słynni Hells Angels w dżinsowych kurteczkach, harlejowcy, długowłose pijaki z brzuchami jak balony) zabili czarnoskórego mężczyznę. Właściwie tylko słyszałem, że jest to niesamowity dokument, którego nigdzie nie można zobaczyć.
A wczoraj na jedynce leciał. W nocy. Siedziałem jak zahipnotyzowany – niesamowita antyteza Woodstocku i dzieci kwiatów. Piękny i mroczny film. I gdyby był filmem fabularnym, to przełknąłbym go niczym „Urodzonych Morderców”, „Se7en” czy jakiś film Lyncha. Można odnieść wrażenie, że to wszystko zostało wymyślone. Że to wszystko powstało w głowie Jaggera. A jednak – to wszystko wydarzyło się naprawdę.