TRAFFIC – czyli tragedia w wydaniu brazyliski w 3 aktach.
PERSONY:
ona
pierwszy
drugi
policjant-swinia
policjant-amigo
SNIADANIE
Ona pierwsza zagadala. To bylo przy sniadaniu. Szynka, serek, swieze pieczywko. Kawa i soczek. Ladnie pokrojone owoce na talerzu. Muzyka klasyczna. Pierwszy nalal sobie kawy i usiadl przy stole. Drugi wlasnie napelnial talerz wszystkim co sie da. Pierwszy odpowiedzial na pytanie, ktore slyszal juz wielokrtonie:
– tak, to jest moj pierwszy raz w Brazylii, podrozuje od 2 tygodnii, potem jade do Argentyny, bardzo mi sie podoba, w ogole jest BOM i BONITO – wyrzucil z siebie hurtem, jakby spodziewajac sie reszty pytan i chcac przejsc do bardziej interesujacych tematow.
Pierwszy, drugi i ona umowili sie na potem. Ona ma samochod i wraca po poludniu do Sao Paolo. Dla 1 i 2 to niezla okazja i mozliwosc zaoszczedzenia kasy…
POPOLUDNIE
Pierwszy i drugi leza na basenie. Obiad juz pochloniety. Teraz jest slonce i chill out.
Pojawia sie ona. Otwiera bagaznik samochodu. Tylnie siedzenia zlozone. Malo miejsca na plecaki pomiedzy rowerem, koszyczkami, aparatem, 3 badylami trzciny cukrowej, malym plecakiem i setka innych dupereli. Pierwszy i drugi upychaja swoj ekwipunek jak sie da, robie przy okazji miejsce do siedzenia dla pierwszego.
Stacja benzynowa, bank, sklep. Ona opowiada. O sobie, zyciu, zainteresowaniach. Ma 20 lat, nie wie co ma robic w zyciu, chce pomagac ludziom, planecie, lasom deszczowym i chorej klaczy. Zapisala sie do Greenpeace, nosi nowe ale wygladajace na stare hipisowskie ubrania. Jest dosc ladna, ma piekne, duze brazowe oczy. Sympatyczna i pomocna. Opowiada o miesiacu spedzonym wsrod rybakow nad morzem. Mowi dobrze po angielsku i oczywiscie zamierza podrozowac – tak jak pierwszy i drugi. Sama nie wie gdzie jechac. Tajlandia, a moze Chiny, chociac Wietnam jest interesujacy, ale nie az tak jak Kambodza. Pierwszy i drugi, zajadajac czekoladowe ciasteczka (glod nie wiadomo skad przyszedl ;)) sluchaja uwaznie, starajac dodac cos madrego. Ale ONA jest idealem i ucielesniona dobrocia. Zaprasza nas do swego domu w Sao Paolo – mieszka z rodzicami i bratem, ale kat sie zawsze znajdzie.
WIECZOR
Maly posterunek policji przy drodze BR-101 do Sao Paolo. Policjant Swinia (PS) gryz wykalaczke i narzekal Policjantowi Amigo (PA):
– Zadnych mlodzieniaszkow z Sao Paolo czy Rio. Jezdza z tymi deskami nad morze i pala to scierwo.
PA tylko przytakna. Wiedzial ze PS to stary skorumpowany policjant, zbierajacy lapowki od surferow, palacych marijuane. Raz na dzien zatrzymywali jakis samochod z lebkami w srodku i robili rewizje.
Pol godziny pozniej…
Shit, shit, shit – powiedziala ona – ciekawe czego chca.
Pierwszy, drugi i ona wysiedli z samochodu. PS i PA kazali wyciagnac bagaze. Zaczelo sie trzepanie pojazdu. Szukali wszedzie, zagladali do majtek, kieszeni, spodni, toalet podrecznych, koszyka z ciastakmi, siedzonka od roweru, potem plecaki.
PS wykrzyknal tryumfalnie. Przez 5 minut siedzial pod siedzieniem i szukal czegos na wycieraczce. I oto mial. W reku trzymal maly kawaleczek, kosteczke marijuany. Ha! – pokrzykiwal. Ona zbladla i zamilkla.
Zabrali ich do pokoju przesluchan. Kto, gdzie, po co, dlaczego, jak i milion innych pytan. Pierwszy nie zabardzo wierzyl w to co sie dzialo.
Ale byl spokojny i opanowany. Ona plakala i powtarzala po portugalsku: O meu dios, o meu dios ! Zapierala sie ze to nie ona i ze nigdy i przenigdy, ze pierwszy raz i w ogole ze to jakies nieporozumienie. Placz, szlochanie. PS grzyl wykalaczke i pocil sie jak swinia. Drugi natomiast siedzial w peruwianskiej czapeczce naciagnietej gleboko na uszy. Wiedzial ze bedzie gorzej.
PS zakrzyknal trymufalnie po raz drugi. W portfelu drugiego znalazl ladny i spory kawalek „czekolady”.
No ladnie – pomyslal pierwszy – deportacja i koniec podrozy – jestem z nimi i raczej nie wyglada na to abym byl niewinny. Wciaz byl spokojny i wszystko wygladalo mu na film.
PA podeszdl do pierwszego.
hm, hm – mamy propozycje, zrzucacie sie z pieniazkow i nie widzielismy was tu. jestem wasz amigo – rzekl PA i usmiechnal sie jak na reklamie pasy do butow.
Po pol godzinie, pierwszy, drugi i ona jechali autostrada w strone SAO PAOLO. Ani slowa wiecej. Czasem nie wiesz co cie moze spotkac. Na drodze. Na horyzoncie zablysly swiatla WIELKIEGO MIASTA.