Archiwa tagu: salvador

reserved spring summer 2014 in Brazil | backstage *remixed

BP139835

BP139136

BP139130

BP139122

BP138483

BP138680

BP138705

BP132585

BP138425

BP139112

BP138814

BP132435

BP131815

BP131614

BP131123

BP131468

BP139912

BP138668

BP139984

BP139174

BP139125

BP131730

BP132450

BP131133

BP139703

BP138397

BP138712

BP138647

BP138436

BP131492

BP130482

BP130061

BP130507

BP130959

BP130190

BP131046

BP132242

BP131083

BP131141

 

Opublikowano work | Otagowano , , , , ,

brasil. jeszcze raz

BP130744_e-2Śnieg topnieje, błoto się pojawia, jakoś nijako. Po raz ostatni coś z Rio de Janeiro i Salvadoru –  zdjęcia powstałe „przy okazji” podczas robienia lokacji.

BP130311_e-2

BP130857_e

BP138978_e

BP132333_e

BP130111_e

BP130744_e

BP130760_e

BP138611_e

BP139730_e

BP130862_e

BP138617_e

BP130305_e

BP139064_e

BP138734_e

BP131344_e

BP130891_e

BP139500_e

BP138357_e

BP130606_e

BP131409_e

Opublikowano travel | Otagowano , ,

brasil – z kieszeni

już w Europie, po pracy, piję kawę na lotnisku w Rzymie i korzystam z 30min internetu
już niedługo zobaczę moich

a tymczasem z telefonu, zdjęcia zapiskowe, natychmiastowe, wyjęte z kieszeni

Processed with VSCOcam with t3 preset

Processed with VSCOcam with se1 preset

IMG_4699

Processed with VSCOcam with f2 preset

Processed with VSCOcam with t2 preset

IMG_4739

IMG_4747

IMG_4795

IMG_4807

IMG_5007

IMG_5015

Opublikowano travel | Otagowano , ,

Historyje autobusowe

Ostatnie dni w Nikaragui upłynęły pod znakiem relaksu. Plaża, upał, słońce, flor de cana, mota, przednia ekipa w postaci Ony, Pietera i Arelis, hostal dla surferów z dziurami w ścianach, przez które w nocy śpiewa wiatr.

W sobotę, późnym popołudniem wskoczyłem w taxi collectivo do Rivas, skąd od razu złapałem chicken busa do Managui. Do stolicy przybyłem w nocy. Nie najlepsze to miejsce, szczególnie dla podróżnych. Ogrodzone murami i przyozdobione krzakami drutu kolczastego osiedla dla nielicznej klasy średniej. Centra handlowe, fast foody, sklepy i salony samochodowe przez które stoją uzbrojeni strażnicy. Reszta przedmieść to slumsy i rozpadające się budynki. Beton, blacha, kurz, smog i śmieci. Od świtu do nocy miasto przemienia się w wielkie targowisko – tanie żarcie, szmelc różnego rodzaju, pirackie CD i DVD (najnowsze hity z Hollywood, filmy katolickie i pornografia) – ludzie starają się jakoś związać koniec z końcem każdego upalnego dnia. Tak samo jest w Guatemala City, San Salvador, Tegucigalpie.

Gdy wysiadam z autobusu jest już bardzo późno, szybko łapię taxi w okolicach dworca Ticabus. Szemrana to okolica, pełna dziwnych typków zaczepiających podróżnych. W nocy lepiej nie chodzić i nie są to ostrzeżenia bez powodu – wiele osób zostało tu obrabowanych. Klasyczna awantura z taksówkarzem, który próbuje ode mnie wyciągnąć dwa razy więcej niż mi powiedział. Potem jeszcze pojawia się muchacho, który twierdzi, że był moim przewodnikiem i doprowadził mnie do hotelu, za co chce kasę. Rzeczy w tym, że nie znam człowieka, typa na oczy nie widziałem. Wykończony zasypiam na cztery godziny. O 5 rano na terminalu już zebrała się grupka podróżnych. Ticabus jeździ na trasie z Panamy do Meksyku – za całkiem przyzwoite pieniądze. Pierwszy odcinek to 12-godzinna podróż do San Salvadoru. Szybko przekraczamy granicę z Hondurasem i Salwadorem. Paszporty, papierki, pieczątki, kolejki, syf graniczny – biedne dzieci żebrające o dolara, cinkciarze, kobiety sprzedające chipsy i napoje. Smutek tropikalnej granicy. W stolicy Salwadoru 12 godzin do zabicia. Z poznaną Norweżką do zmroku szwendamy się po kolorowym centrum (o Salwadorze pisałem wcześniej – patrz archiwum). Zakupuję pirackie DVD – „Wyznania gejszy” – eee jakoś nie do końca, choć to niewątpliwie dobry film.

Znowu wczesna pobudka. Jedziemy do Guatemala City. Poznaję typa z Kanady – Dylana, który przejechał całą trasę autobusami z Jukonu (północna Kanada) do Panamy, aby odwiedzić swoją siostrę. Po tygodniu zebrał manatki i ruszył w tą samą trasę, tyle że na północ. Dwa tygodnie w autobusach, dobrych parę tysięcy kilometrów, nic nie zobaczył, nic nie zwiedził. Jak mówi, to był dobry czas na myślenie. Jest nauczycielem jogi, przez parę lat pracował w Hong Kongu i Bangkoku (gdzie poznał swoją żonę). Zarobił niezłe pieniądze, ale hajtając się z Tajką musiał wnosić posag, w jego przypadku było to kupno domu za 30 tysięcy dolarów – teraz jest spłukany i jeździ autobusami :) W autobusie są jeszcze dwie Norweżki, moje sąsiadki z hostelu w Utili. Droga upływa szybko. Drzemka, czytanie, filmy, rozmowy. Autobus zatrzymuje się tuż przed granicą z Meksykiem. Nie możemy przejechać i jak mówi kierowca, trzeba czekać, nie wiadomo ile. „Mañana, może jutro, lepiej iść do hotelu, bo droga zablokowana przez miejscową ludność” informuje przecierając pot z czoła. Niewiele wie, a ja wiem, że „mierda” go to obchodzi i raczej nie jest pomocny w tej sytuacji. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce. Polazłem na mały wywiad. Okazało się, że miejscowa ludność zablokowała drogę nad ranem i nie wiadomo, kiedy to się skończy. Wracam do autobusu i postanawiamy przejść blokadę na piechotę. „Muy peligroso señor, oni mają pistolety, lepiej żebyście przeczekali” – kierowca jest lamusem. Proponuję, abyśmy podjechali autobusem do blokady – reszta pasażerów zgadza się. Jak się okazuje, nie ma problemu. Zabieramy bagaże z autobusu, ja chwytam jeszcze jedną walizkę pewnej starszej pani, senior ma za dużo bagażu, i przechodzimy przez blokadę. Meksykanie po drugiej stronie granicy zaczęli prace nad uregulowaniem rzeki, a w Gwatemali nic się nie dzieje. Ludzie wiedzą, że jak przyjdą deszcze, powodzie zaleją im pola i domy, więc chcą, aby rząd Gwatemali dostarczył im maszyny, aby i oni mogli uregulować rzekę po swojej stronie. Słuszna sprawa i jak zwykle ci biedniejsi i słabsi są poszkodowani. 5 minut później siedzimy w minibusie do granicy z Meksykiem. W Tapachuli czekam tylko pół godziny na autobus do Mexico City.

53 godziny w autobusach i po wszystkim. Pierwszego kwietnia przylatuje Kudłaty, 3 lecimy do Warszawy na jeden dzień, 4 kwietnia znów w samolot tym razem do Egiptu (gdzie widzę się ze starszymi i siostrą). 23 kwietnia wracam z Izraela do Polski. I tym samym kończę 17-miesięczną podróż przez Azję i Amerykę Środkową.

Jak już pisałem wcześniej, czas na zmiany…

Opublikowano travel | Otagowano , , , ,