W Polsce czy gdziekolwiek w nudnych krajach polnocy, tzw. cywylizowanych, tudziez nalezacych do unii ewropejskiej (jes jes !), podroz autobusem czy pociagiem odbywa sie bez wiekszego walenia gruchy, nie za duzo podniecania sie, kupujesz bilet na 5 minut przed wyjazdem, wsiadasz do pociagu i jedziesz. W krajach „egzotycznych” (choc krajow egzotycznych jest wiecej niz cywilizowanych – wiec te cywilizowane sa egzotyczne, bo w mniejszosci) kazda podroz jest „ostatnim tripem”, podroza w nieznane, wielogodzinna odyseja, lzy sie leja, rodzina sie zegna, wasaty hindus jedzie na delegacje do Wielkiego Miasta. Autobus nigdy nie odjezdzaja i przyjezdzaja o czasie (ale i tez potem w drodze nigdy nie czeka na pasazerow co w kibelku przykucneli na dluzej, aby lewa reka popracowac – tym samym „Buses in India never wait, always late”). Wszyscy sie na autobus spozniaja, dlugo laduja bagaze i inny dobytek na dach, dlugo wyklocaja sie o miejsca, walcza do upadlego o nobilitujaca miejscowke blisko kierowcy, gdzie nie rzuca tak bardzo i tak bardzo nie chce sie rzygac. Pozegnania, lzy, ostatnia szluga, poklepywanie po plecach, i jeszcze cos tam, wskakiwanie do autobusu, ktory juz juz osiaga predkosc przelotowa (40 km/h).
Autobus z Kaszmiru do Srinagaru. Oczywiscie sprawy mialy sie podobnie. 40 wasatych i brodatych czytelnikow Koranu zasiadlo w wraz ze mna w calkiem luxusowym . Oj i nawet Osama sie zalapal. Tylko wersja „young” – w dresie, bejsbolowie, pumpiastych gatkach, sandalach i bialych skarpetak frote.
1 kobieta (slownie: jedna). Pozostaje mi tylko ogladac reklamy cocacoli gdzie prezy piers calkiem calkiem apetyczna hinduska (ale jak wczesniej wspominalem nie widac takich na ulicach).
Podroz 27 godzin minela calkiem szybko. 5 przystankow (sniadanie przespalem), dwa siedzenia tylko dla mnie – wiec sie rozlozylem i po raz ktorys z rzedu przesluchalem wszystkie minidiski jakie mialem.
Posilki na przystankach rzadowych – tylko i wylacznie dla tej lini autobusowej J&KSR – dopiero po jakims czasie przywyczailem sie do charkania – po kazdym wyjsciu z autobusow pacjenci oczyszczali swoje pluca poprzez dlugie i maksymalnie glosne wciaganie i spluwanie. Jednemu raz sie nie udalo, zahlysna sie kulminacyjnym charkiem i niestety musial pozegnac sie z obiadem (ryz, dal, warzywa).
…
Bedac po raz drugi w Delhi juz lepiej sie orientuje o co biega w calym tym syfie. Wiem gdzie spac, jesc, ile za ryksze. Czuje sie wiec calkiem dobrze i humor dopisuje…
…
Tradycja religia przeszlosc maja ogromny wplyw na pop kulture i w ogole nie tylko pop. Kino, TV, teatr, muza, reklamy zachodnich produktow, napojow, gazety, kolorowe magazyny – wszystko co cie otacza jest tylko hinduskie i tylko i wylacznie. Czytam o uderzeniu marketinowym MATRIXA wszedzie na swiecie – hehe – nie w Indiach. Tutaj obecnie rzadzi horror Bhoot i jeszcze cos tam. 2 godziny wlepialem slipia w TV – MTV – tylko i wylacznie hinduska pop muza, na jedno kopytko – zero urozmaicenia (no chociazby polski hiphop czy finski black-doom-death metal – nic z tych rzeczy).
Osobiscie nie wyobrazam sobie zeby w polsce meczyli cepelie 24/7 w mediach, na ulicy, wszedzie. Np. „Stara Basn” – 1000 odcinkow przez 7 lat. Czy tez religijne bzdety czy na ten przyklad gorale i kaszuby non stop w TV. Plus typowo polskie drinki. Zero zachodnich wplywow.
Hindusi sprawiaja wrazenie jakby totalnie im to wystarczalo. Mahabharata – non stop. Ale z drugiej strony maja za soba tysiace lat tradycji, historii plus niesamowite wplywy zewszad. A Polaczki? Ruscy, NIemcy, troche Szwedow i Turkow. That’s all, folks…