Maroko – As Suwajra

Afryka. Maroko. Casablanca. Siedzimy na kartonach przed dworcem autobusowym. 5 godzin do autobusu. W koncu po wielu perypetiach, jeszcze przed wschodem
slonca udaje sie nam wyjechac. Po paru godzinach budzi nas slonce. Przez okna autobusu ogladamy mijane przez nas wioski, ludzi, czerwien laczy sie z blekitem, popielate twarze, okrzyki, nagabywania, lecz my wciaz w drodze…..
dojezdzamy do portowego miasta As Sawijra…. mala uczta, 2 klisze zdjec, 10 zapisanych stron w notatniku.. mamy zamiar zostac tu ze 2 dni; a potem w
strone marakeszu // to nie jest jeszcze ta afryka. ale juz ja czuc

Dzis skuszeni przejazdzka na dzamalach [wielbladach) udalismy sie do ruin sredniowiecznego zamku na plazy.. potem wedrowka przez wydmy do malej wioski; gdzie w latach 60 narkotyzwal sie Jimi Hendrix… niestety zadnych sladow po nim nie znalelismy… ogolnie czas uplywa na wloczeniu sie po miescinie, wsuwaniu wspanialosci kulinarnych prosto z morza w starym porcie (za dwie garscie krewetek, dwa homary, dwie wyjebiste ryby, 2 cole, mnostwo chleba i salatke dalismy 90 dh = 9 dolcow) i opedzaniu sie od miejscowych dilerow czekolady [mysje !!! haszisz maj friend, weri czip, gut for ju)
Jutro walimy w strone Marakeszu… co dalej zobaczymy… mamy w koncu troche czasu :))

Ten wpis został opublikowany w kategorii common life i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.