Fajnie jest być bezrobotem. Przynajmniej na początku tego stanu ducha. Bo
bycie bezrobotem to stan ducha. Na razie oficjalnie mam urlop. Wczoraj
pozbierałem swoje graty z pracy. Zajeło mi to pare ładnych godzinek. Dzis
pobudka o 11;23. Powolne dochodzenie do siebie. Minuta za minutą. Na
krześle przed monitorem w samych skarpetkach (w nocy znów było zimno, albo
mam złe krązenie krwi w korpusie). 25 osób na ICQ. wymiana zdań. Pitupitu.
3 telfony. Rozczochrany schodzę do warzywnika na dole. Nieśmiertlena
gazeta wyborcza, 8 jaj, 5 bułek, Internet + CD, i cebulka. Pani
sprzedawczyni badawczo sie na mnie patrzy i pewnie zadaje sobie pytanie co
ja tu robie tej godzinie. Zarośnięty, rozczochrany, z głupim usmiechem.
Jajecznica nie była słona. Zapomniałem soli. Więc zaaplikowałem se pieprz
czosnkowy. Znów kawka. pare telfonów. Dalej jakby szukam roboty. ALe chyba
jednak urlopik mały. Bez tego nie dam rady. Pozdrawiam tych co pracują
ciężko. Może jeszcze bedę wam zazdrościł.
bezrobot
Ten wpis został opublikowany w kategorii common life i oznaczony tagami ... Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.