pojechalem do kina w nocy. ogromne centrum handlowe gdzie zdazylem sie zgubic parokrotnie. Secret Window z Johnny Deppem – mam nadzieje ze nie skoncze jak on
…
stary chinczyk bez jednego buta splunal w rynsztok pelen kup
…
mloda malezyjka w chuscie na glowie o pieknych oczach otarla pot z twarzy spogladajac z ukasa
…
3 ogromnych ziomow mierzylo ubania w Big + Tall
…
5 nastoletnich chinek pozabijalo sie w Queka w centrum handlowym
…
w sklepie ze srubkami nie mieli akurat takich srubek jakich potrzebowalem do mojego MD
…
sniadanie skladalo sie z 2 chapati i 3 miseczek pelnych smakolykow. god saves the indian food
…
w hinduskim bookstore znalazlem polskie ksiazki. sama kicha niestety. nie gustuje w szmacianej fantastyce ani w szpiegowskich szmirach wydanych masowo w 1991 w polsce
…
czas zmienic migawke w aparacie (po raz drugi)
…
wciaz znajduje ziarenka piasku z plazy
…
„2 zlodziei zdolalo uciec 150 metrow ze sklepu z telefonami komorkowymi w KL. na 151 metrze stracili dlonie – obciete przez superszybkiego sprzedawce”
– za Star – people’s paper
…
bilet do Phnom Penh 220$
…
chodze naspidowany kawa i redbullami
…
hinduski golibroda prawie zlamal mi kark dokonujac skomplikowanej operacji masazu
…
jest sobota. 3pm. niebo zachmurzone, czasem pojawia sie slonce. niechybnie nadchodzi monsum.