Archiwa tagu: hongkong
HK
Cala wczesniejsza wiedza o HK opierala na filmach kung fu, produkcjach z Jackie Chanem, czy filmach Won Kar Wai. Takze kostiumowe filmidla z dzielnymi Brytolami wywarly na mnie „niezapomniane” wrazenie. Cos tam czytalem, cos tam widzialem, ale bez glebokich analiz. Wyobrazenia czesto mijaja sie z rzeczywistoscia. I wiedza na temat danego regionu moze byc zapdejtowana tylko i wylacznie przez kontakt – z zapachami, ludzmi, jezykiem i calym mnostwem szczegolow. NIe mam zadnego przewodnika z soba, cala wiedze czerpie z tego co widze, badz uslysze, wiec prosze nie brac rzeczy jako pewnik. To po prostu bardzo subiektywna sprawa – tak ja moje zdjecia i teksty… (takie ostrzezenie)
Szmal, kasa, mamona, mani, mani, mani
To pierwsze co uderza. Jeszcze nie czuc zapachow, nie slyszysz dzwiekow ulicy, szczegolnie gdy pierwszy kontakt to sterylne lotnisko polozone na 2 wyspach, 25 km od centrum HK. Wszedzie ostrzezenia o zakazie palenia, smiecenia, plucia i podobnych, podlegajacych karze do 5000-1000 HK (1 HK$ = 0,5 zeta). Potem jazda do centrum. Najtansza opcja to autobus a21 za 33 hk$ – zawozi cie prosto pod hotel. Ale o tym pozniej. Mialo byc o kasie. Widac ja wszedzie – fantazyjne wiezowce (w tym trzeci pod wzgledem wysokosci na swiecie), drogie samochody, niesamowita infrastukura, wiszace mosty,tunele, wielopasmowe autostrady, lacza wyspy HK w jeden wielki pulsujacy i niesamowicie oswietlony o zmroku organizm. Genialni i przebiegli Chinczycy czekali do konca zanim Angole oddali zajebiscie przygotowane miasto – pelne siedzib bankow, instytucji, z najwiekszym przeladunkowym portem na swiecie. To musi sie samo krecic (no byl maly krach na poacztku lat 90tych).
Wybor towarow, dobr z calego swiata zadowoli kazdego porzadnego gadzeciarza. Sam prawie wpadlem w pulapke, na szczescie nie mam kasy na bzdeciki (pozwolilem sobie tylko na obudowe wodoszczelna do ixusa, przyda sie na nurkowaniu w Tajlandii). Jestem fanem sprzetu foto – jest go tu za duzo. O wiele. Najnowsze aparaty, szkla, akcesoria po zajebistych cenach – jezeli chodzi o zakupy to HK to raj dla konsumentow ;)
Ludzie
7000000 zjadaczy ryzu, owocow morza. Przede wszystkim Chinczycy – zarowno ci stad jak i nowi Chinczycy, ktorzy sa wlasciwie tania sila robacza. Oczywiscie tez biali – widoczni wlasciwie tylko w centrum na wyspie, sa kadra menadzerska, pracuja w wielkich korporacjach. W wiekoszosci wszyscy mieszkaja w klitkach, szarych wiezowcach – wciaz nie wiem w jaki sposob zbudowanych (tzn wiem, konstrukcje z bambusa sa najlepsze) – na dole w garazach stoja mercedesy, royce rollsy, beeeeemki. Myslalem tez ze wszyscy mowia tu po angielsku. EEEERR – blad – trudno sie dogadac w miejscach gdzie przebywasz najczesciej czyli na ulicy, pytajac o droge czy tez w knajpie (hehe to jest problem, szczegolnie gdy menu w najtanszych miejscowach jest po chinsku). Jeszcze jedno – brak usmiechu – ludzie jak maszyny zasuwaja przez miasto. Moze tez tak jest ze jest zimno, dzdzyscie, mlgiscie i deszczowo. Ale idzie wiosna…
Oczywiscie nie brak tez przybyszow z innych stron swiata… Sa tu wlasciwie wszyscy
Skojarzenie jedno – wielkie miasta swiata – Londyn, NYC ….
Ordnung muss sein!
Jak juz wspomnialem. Na pewno nie tak jak w Singapurze (gdzie moze dojade w najblizszym czasie) – przadek musi byc – na Kowloon nie tak bardzo – szczegolnie w okolic Temple Street, gdzie bardziej czuc Chiny. Wystraczy jednak wziac Stary Ferry na wyspe i od razu wszystko sie zmienia. Mozna jesc z chodnika . Ostrzezenia, nakazy, zakazy sa wszedzie „trzymaj psa na smyczy” „zbieraj jego kupke” „nie pluj” „nie pal” „nie jedz” … nie oddychaj. choc przez to oczywiscie jest milo i ladnie. Beton nie przygniata. Wystarczy pojsc na wzgorza, pelne sciezek, miejsc biwakowych. W samym miescie jest wiele parkow, miejscowek gdzie mozna usiasc, sa tez ogrody botaniczne, parki zabaw dla dzieci, boiska. Wszystko niewiadomo jak upchane. Nie zdazylem jeszcze pojechac za miasto (pewnie za drugim razem, przy powrocie sie uda), lecz jak mi wiadomo sa tu miejsca (HK ma 1000 km kwadratowych) gdzie latwo mozna uciec od cywilizacji.
Chunging Mansions
Mieszkam tu. Tzn jestem, nie wiem czy mozna nazwac to mieszkaniem, raczej cela, ktora dzielilem do dzis z Erykiem z Krakowa (spadl do Chin dzis wieczorem). Teraz jestem w innej celi – jedno osobowej, z widokiem na ciesnine i futurystczne wiezowce. Chungking to kilka wielopietrowych wiezowcow, ze wspolnym parterem, pelnym sklepow, sprzedawcow wszelakich dobr, jak i cial (tu chodzi bardziej o sprzedawczynie), hinduskich knajp; wokolo kraza sprzedawcy „oridzinal” rolexow z Pakistanu, Indii, Mongolii – nawiedzeni naganiacze za kazdym razem probuja zapodac ci pokoj w swoim hotelu (nie rozpoznaja cie – zgodnie z regula – white is white, black is black, yellow is yellow). Mieszkam w Travellers Hotel – fajne i tanie miejsce. I dziwne. Pelne przygodnych podroznych, jak i stalych bywalcow. Czesc z nich pracuje tu jako nauczyciele angielskiego czasem trafi sie tez rola (tlumu) w tanim filmie made in hongkong. Jest tez John – obsikany i brudny Anglik chory na Parkinsona, ktory przyjechal tu 25 lat temu i juz zostal. Dzis kupilem mu fish and chips – w barze Loko Lak. Szef hotelu niejaki William, Chinczyk z HK, wlasciwie nie wie co z nim zrobic, bo on Angol juz tu byl zanim ten zdazyl pojawic sie na swiecie. Smutna sprawa. Reszta ekipy caly dzien wlasciwie siedzi w tzw „livinig room” i gapi sie w TV na ktorym zapodaja Animal Planet czy Discovery Travel (hehe, choc masz egzotyke i nieznane za oknem, twoim oknem jest wciaz telewiozor, chyba latwiej go ujarzmic, ale bardziej uzaleznia, rzeczywistosci nie przelaczysz pilotem… chyba tacy jestesmy)
SARS i inne
Hm. Nie widac ludzi w maskach. Oprocz pracownikow na ulicach (ale to raczej o smog idzie sprawa). Kurczaki jak sprzedawali tak sprzdaja – psy widzialem tez – ale takie mile puszyste pieski rasowe na wystawie robiace kupe – wszystkie na sprzedaz, jako nawieksi przyjaciele czlowieka. :)
…..
luzne mysli i spostrzezenia… jak zawsze zreszta. w poniedzialek jade do Bangkoku. Mam nadzieje ze kasa bedzie mniej szla niz tu.
hong kong
widok z dachu mojego hotelu… wrzucam zdjecia tylko z ixusa, z duzego nie ida, bo nie da sie dysku podlaczyc… co jakis czas cos wpadnie ;)
victoria peak
wlasnie wjechalem, net za darmo przez 15 minut wiec korzystam
za oknem panorama HK, zimno jak cholera, ubrany na cebulke zasuwam po miescie,
dzis pobudka o 6 rano. na korytarzu wciaz trwala impreza (tuz za sciana mojego pokoju – celi).wypilem dwie herbaty, wysluchalem zwierzen jakies chinki a propos jej marzen o japonii i o tym ze chce sobie kupic dom.
sterylnie czyste ulice z rana, niewiele ludzi, szybko docieram Star Ferry na druga strone ciesniny, na wyspe, gdzie miesci sie centrum biznesowe miasta
kawa w starbucks i z buta. martwi mnie kompletny brak swiatla, wszystko szare i plaskie. na pewno zmienie rezerwacje aby wpasc tu po raz drugi w drodze powrotnej
platanina korytarzy, przejsc, tuneli. tlum porusza sie sprawnie, wg strzalek, znakow. nie ma balaganu. wszystko jak w futurystycznym snie. masy urzednikow zasuwaja w uniformach, jak w filmie Gattaca
zaraz czeka mnie zejscie z gory, wiec uciekam… pozdro