Archiwa tagu: croatia

Dalmatia Winter / Spring 2021

Droga 8 jest kręgosłupem. Wije się wzdłuż kamiennego wybrzeża, od Sibenika przez Žaborić i Grebašticę. Potem aż do Primosten jest spektakularnie, wspaniała droga tuż nad morzem. Co jakiś czas można odbić w góry i do Rogoznicy dojechać przez turbo dziury, które jednak nigdy się nie nudzą. W zimie jest mroczniej, szaroczerwono z dodatkiem kamienia. Choć są kotliny otoczone górkami, wypełnione sadami oliwnymi i wąskimi drogami przecinającymi teren w każdym kierunku. Do tej drogi nr 8 przyczepione są całe skomplikowane pajęczyny szutrowych i poklejonych-asfaltowych dróg. W maju wszystko zamienia się w zieloną dżunglę. Nigdy się tu nie nudzę, choć znam każdą drogę przez oliwne sady, większość zatoczek i chyba wszystkie porzucone auta.

 

 

 

Opublikowano common life, on the road, travel | Otagowano ,

November in Croatia.

Opublikowano on the road, travel | Otagowano ,

Dalmatia, Croatia | Summer

5 miesięcy poza Polską. Nigdy tak długo nasza czwórka tak długo nie mieszkała w innym kraju. Czasem to były dwa miesiące w Japonii, miesiąc w Chorwacji, dwa miesiące na Słowacji. Ale nigdy jeszcze w taki sposób. Permanent Vacation. Teraz Józefów i Warszawa. Właściwie praca odkąd przylecieliśmy ze Splitu trzy tygodnie temu. Siedzenie po nocach i robienie każdego zlecenia, które mogę. Nigdy też nie żyłem w tak dziwnych, niepokojących czasach. Gdyby Lem z Dickiem usiedli przy stole, spożyli kartonik z Asterixem to może by im coś takiego wyszło. No, ale „ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy”.

Opublikowano common life, small trips, travel | Otagowano ,

Dalmatia. Croatia. Spring.

 

Dalmatia. Croatia. Chciałem napisać, że wiosna w pełni. Na to już chyba za późno bo wiosna trwała chwilkę i już zaraz na wybrzeżu Dalmacji lato.

W internecie i gdzieś tam w świecie koniec i początek wszystkiego. „Yes, no, maybe” nikt nie wie nic – szaleńcy u władzy, głowy komentują i się spierają. W USA zaraz Trump zaprosi na ulice wojsko, w PL chaos polityczny – afera za aferą i burdel covidowy. A my takie szczęście. I czasem są dni, że tego nie doceniam za bardzo, bo nerwówka, bo zwątpienia, bo zmęczenie. Ale naprawdę patrząc wstecz lepiej nie mogliśmy trafić niż tu w Chorwacji, nad brzegiem morza.

Sytuacja covidowa na miejscu optymistyczna – to znaczy jest tak jakby się nic nie stało. Wg statystyk europejskich Chorwacja świetnie poradziła sobie z wirusem. Nowe przypadki w skali kraju można policzyć na palcach jednej dłoni, maseczki stają się rzadkim widokiem, nie ma kontroli policji. No ale Chorwacja liczy na turystów w letnim sezonie więc na jesień może być gorzej.

U nas dzień za dniem, raz lepiej raz gorzej, ale chyba nie możemy narzekać, że na czas epidemii tutaj utknęliśmy. W lipcu już trzeba będzie wrócić do PL i popracować. Oszczędności topnieją a praca się sama nie zrobi. Jeżeli będzie ;)

Wraz z luzowaniem zasad dotyczących c-19 zaczęli otwierać atrakcje turystyczne i parki narodowe. Marzyła się nam minimalna zmiana otoczenia więc wybraliśmy się na jednodniowy, mega turystyczny trip, do Krka National Park. Już mi chyba wali po głowie, bo w kółko powtarzałem, że coś wygląda jak w innym miejscu niż w tym w którym się aktualnie znajdujemy. Jadąc przez most wiszący nad dwoma brzegami cieśniny przed Szybenikiem mruczę pod nosem „o to wygląda jak w Szwecji”, potem na promie przeżywam, że to fiordy jak w Norwegii, potem widzę plażę dokładnie taką samą jaką widziałem w Zion National Park w USA. Potem w krzaczorach wykrzykuję, że przecież tu jest jak w Tajlandii, a pod kamienną kapliczką byłem w Pirenejach, w Hiszpanii. No tak a pół godziny później w wyludnionym Szybeniku chodziłem jak po Katanii. Coś w tym musi być, już w drogę bym ruszył, choć wiem, że to jeszcze długo nie nastąpi.

Opublikowano travel | Otagowano ,

Dalmacja. Chorwacja. Zima.

Po wielu dniach słońca w końcu przyszedł deszcz. Oliwne wzgórza okryte szarymi chmurami, trochę jak w Izraelu, trochę jak na Wyspach Kanaryjskich, ale bardziej zielono. Lubię porównywać miejsca w których aktualnie jestem z tymi w których byłem kiedyś. To nie są jedynie widoki, ludzie czy porzucone samochody (które od lat fotografuję). Ostatnio znacznie częściej robi to zapach palonych liści, deszcz na betonie, kwiatki w doniczkach na ganku – „Hej Siska, normalnie poczułem się jak w Japonii” – wypowiadam, gdy snujemy się wymarłymi alejkami wiosek na wzgórzach w okolicy Rogoznicy. Nie ma prawie ludzi. Rzadko kogokolwiek spotykamy, z daleka mówiąc „Dobar dan” . Nawet jak już się ociepliło, to zakaz podróżowania po kraju powoduje to, że nikt z zagranicy tu nie wiedzie. Nie da się za bardzo przemieszczać pomiędzy województwami, stoi policja i zawraca – trzeba mieć przepustki i można je zdobyć, ale nie wiadomo jak długo trzeba czekać. Można do najbliższego sklepu, apteki i stację benzynową. Siedzimy więc tu, czasem pójdziemy na zakupy, gotujemy, zaklinamy rzeczywistość rzucając kaczki po wodzie, śpimy, gadamy, kłócimy się i kochamy.

Dalmatia.

Ostatnio rozmawiałem z @silviapogoda o tym skąd jesteśmy. I wychodzi na to, że nasi dziadkowie właściwie pochodzili z terenów tego samego kraju – Austro-Węgier, a my w dalszym ciągu pomieszkujemy (na Słowacji i czasem we Wiedniu) w jego granicach. Teraz los i covid rzucili nas trochę na dłuższy pobyt w Dalmacji (na co nie narzekam bo moje bezrobocie byłoby takie same w PL jakie jest tutaj). A Dalmacja do Osztrák-Magyar Monarchia należała. Wiem, że to naciągane, ale te nieistniejące granice w dalszym ciągu trochę funkcjonują. Moja teściowa czasem wspomina o tym jak bylo „za Monarchii” ;) Oczywiście tego nie może pamiętać, ale przewodzi wspomnienia jej ojca, który w 1910 się urodził. Ten klimat trochę wrócił ostatnio dzięki „Grand Hotel Budapest” a Ziemowit Szczerek często rozkminia ten tygiel kulturowy w swoich książkach. Uwielbiam snuć się okolicy, popatrzeć jak lokalesi zajmują się swoimi ogródkami, faceci rozbierają stare auta na części, jak sąsiadka wrzuca sieć do morza i poluje na hobotnice. Myślę też o tej kruchej rzeczywistości, jaką sobie fundujemy. Niedaleko od miejsca, w którym teraz mieszkamy niedawno jeszcze była straszna wojna. Jugosławia była bogatą (niezależną od CCCP i jego satelit) totalitarną dyktaturą, która upadła w straszny sposób. Przez prawie dekadę państwa, które na jej zgliszczach powstały i biły się z sobą o ziemię. Sąsiedzi zabijali swoich przyjaciół a bogaty i silny region utonął we krwi. I to czuć do dziś. A najgorsze, że ten świat jaki znamy się skończył i wszystko się tu może wydarzyć. Co z tego, że Chorwacja jest w UE. Polska i Węgry też są – a nie powinny być. Cała ta część EU nie pasuje do EU – bo mentalnie ludzie nie pasują do Zachodu Europy. Ze wszystkich były socjalistycznych krajów tylko Estonia radzi sobie świetne. Reszta to korupcyjne mutanty, gdzie było względnie dobrze a teraz będzie tylko źle. Jugosławia rozpadła się w parę lat a rany do dziś nie mogą się zagoić. Kolejne rozpady i rozkłady przed nami. A te wybory w PL? To się nie powinno wydarzyć. Nie tak nie w ten sposób – idioci wykorzystują tego covida, aby skłócić nas jeszcze bardziej. Populiści wspierani przez Chiny i Rosję zabiorą nas w podróż do NIKĄD.

Praca.

Każdy dzień taki sam, każdy dzień też inny. Inny w sferze emocji, rozważań, pomysłów. Tak bardzo się przyzwyczaiłem do tego miejsca, do tego półwyspu gdzie siedzimy, że ciężko myśleć jaki będzie powrót. I do czego ten powrót będzie. Myślę o swojej branży – foto-video-reklamowo-gazetowej – jak się okazuje możemy się bez tego wszyscy obyć. Ważne, żeby mieć co zjeść i wypić. Reszta trochę jest nieistotna.

Mam nadzieję, że jednak praca będzie i zaczniemy w końcu pracować. Choć tak długiej przerwy od typowych zleceń nie miałem od paru lat. Zdarzały się przerwy na własne życzenie, bo wyjeżdżałem na długi trip sam a w późniejszych latach z @silviapogoda. Pocieszam się, że ktoś te obrazki jednak wytwarzać będzie i że nie samym chlebem człowiek żyje. Jaskiniowcy z Lascaux też mieli dość czasem polowań, zbierania orzeszków i pragnęli robić a także oglądać sztukę.

Zresztą wszyscy jedziemy na tym samym wózku i od strachu ratuje nas tylko defekt mózgu.


W drodze.

Uwielbiamy jeździć po zagubionych pośród oliwnych wzgórz szutrowych drogach. Zarejestrowaliśmy się na dłuższy pobyt, ale wciąż nie dostaliśmy paru papierków mailem. Nie mamy też e-passów, które nie są nam jednak potrzebne w naszej okolicy, jak jeździmy do sklepu czy apteki. Policja jednak czasem zatrzymuje i sami nie wiedzą co właściwie potrzebujemy za dokumenty. Mówimy, że jedziemy na stację benzynową albo do sklepu i puszczają nas. Gdy nie mamy jednak w ogóle ochoty na rozmowę z drogówką to znamy też okrężne, nieasfaltowane drogi, które są najciekawsze.

Gdy przyjechaliśmy tu w lutym wszystko dookoła było zszarzałe po zimie, w stanie letargu, suche i zakurzone. Przyszła wiosna, deszcze i zieleń teraz poraża. Niektórych miejsc nie rozpoznaję, tak zarosły. Czasem też remonty jezdni wymuszają objazdy i wtedy robi się jeszcze ciekawiej. Przypadkowo zjechaliśmy z Trogiru w góry drogą do Szybenika, z której nawigacja wskazywała, aby odbić w lewo. I dzięki temu znaleźliśmy stary kamieniołom, do którego prowadzi trakt przez opuszczone wioski, żwirową szosą. Zatrzymujemy się, aby sfotografować ruiny opuszczonego domu albo martwego półmetrową beznogą jaszczurkę. Patrzymy przez okno, dzieciaki słuchają audiobooków i jest dobrze.

Opublikowano dalmatia | Otagowano ,

croatia summer time

Opublikowano travel | Otagowano

hrvtska

Opublikowano travel | Otagowano

Summertime | Croatia

Opublikowano travel | Otagowano , , ,

Croatia

Opublikowano travel | Otagowano ,

short croatian holidays

Opublikowano on the road, small trips, travel | Otagowano