Archiwa tagu: akan

Akan.

Czego szukasz będąc w drodze? Czy chcesz odnaleźć samego siebie, czy też szukasz innych? Samotność ma swoje plusy, ale bez innych ludzi nie masz opowieści. Tylko interakcja ma sens. Czytając książkę Marka Kamińskiego o tym, jak szedł na biegun, stwierdziłem, że to nie dla mnie. Lubię samotność, wtedy układam w sobie myśli, planuję co robić, jestem zajęty samym sobą, lecz jednocześnie gdzieś szukam innych ludzi. Na pewno jest z tego satysfakcja – że doszedłeś na ten biegun – dążenie do celu jak najbardziej. Ja się złapałem na tym, że nie mam celu – droga ma sens sama w sobie i basta. Aha, to było tego dnia, gdy Japonka, która mnie podwoziła gdzieś na Hokkaido, zapytała (albo inaczej, znalazła w słowniku – 'What’s your destination?’). Nie wiedziałem co jej odpowiedzieć.

Piony poziomy wahania klimatu w tę i we w tę. Najlepsze pomysły i rozwiązania przychodzą jednak, gdy ma się z górki, wtedy mózg szybciej pracuje i daje to nieoczekiwane wyniki.

Ślizgam się. Tego znieść czasem się nie da. Ślizganie się po powierzchni kulturowej. Od tygodnia uczę się języka. O ile łatwiej jest, znając parę słów i mając czasem mgliste pojęcie, co też do ciebie mówią.

Mimo że Japonia może nie być brana pod uwagę jako kraj egzotyczny taki jak Indie czy Kambodża (które uwielbiam), czuję się tu jak w innej bajce, każdego dnia wstaję podekscytowany jak cholera, a czasem, gdy zasypiam gdzieś, to po przebudzeniu nie mogę uwierzyć, że tu jestem.

Trudno mi się określić. Jak tu jest, co mi się podoba.

Zbyt wiele do opisania i opowiedzenia, całej masy rzeczy nie doświadczyłem jeszcze. Będę się starał opisywać po kolei. Jezu… spojrzawszy na mapę świata (zresztą polecam niesamowite programy do oglądania map – World Wind, Keyhole i Google Maps – chrzanić globusy i papierowe mapy, to jest jazda) widzę, jak wiele jeszcze do zobaczenia…

 

Opublikowano travel | Otagowano , , ,

W drodze do parku narodowego Akan

Wczoraj prawie zamarzłem na ulicy, więc postanowiłem poszukać kapsuły za resztki mojej kasy. Niestety w okolicy nie było żadnego raider house (1000 jenów za noc), więc pozostała mi tylko opcja kapsułowa za 2500. Wyspałem się – a na drugi dzień 10 kilometrów za miasto na stopa, nikt nie chciał się w mieście zatrzymać. W końcu lalunia w mikrosamochodziku pełnym pluszowych misiaczków zabrała mnie na drogę w stronę parku Akan. 3 minuty później zatrzymał się pracownik kurortu, który zaprosił mnie do onsen za darmo – sauna, prysznic, gorące źródełko, kawa i wifi za free. Morale mi wzrosły – mam jeszcze z 40 kilometrów do parku narodowego – mam nadzieję, że znajdę raider house…

Napiszę potem więcej, trzeba jechać….

Opublikowano travel | Otagowano , ,