Tym razem Tokyo znało karate. Od ciosów, zmęczenia, chaosu, plątaniny ulic, milionów ludzi, kolejek, zapchanych knajp uciekaliśmy do Yanaki, Koenji, Odaiby, Shimo-Kitazawy. Na przedmieścia, do innych dzielnic, właściwie do osobnych miasteczek z własnym organizmem splątanych aort, ścieżek, parków i uliczek, poprzecinanych liniami pociągów z punktami stacji metra wokoło których tętniło życie. Fajne dwa tygodnie na innej planecie.
Tokyo
Ten wpis został opublikowany w kategorii on the road, travel i oznaczony tagami japan, tokyo. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.