Ulice Aten nigdy nie byly tak czyste. Tylko w mniej reprezentacyjnych dzielnicach, gdzie mniejsze prawdopodobienstwo aby turysta przybyly na olipiade sie napatoczyl, syf jak zawsze. Nowe obiekty olimpijskie, czyste, sterylne metro, tramwaje, kosmiczne sauny na szynach pelne ludzi z calego swiata duszacych sie w upale. Grecy sa bardzo dumni. Udalo sie. Nie nalezy chwalic dnia przed zachodem slonca, ale chyba sie jednak udalo. Wszystko dziala na cacy, nawet sklepikarze przeszli przyspieszony kurs jezyka angielskiego – wlasciwie nie spotkalem osoby z ktora nie daloby sie dogadac. Organizacja tez bez zarzutu.
Wczoraj mecz USA-Australia – bez wielkich emocji, ale fajnie bylo popatrzec.
W nocy wyjazd z Aten na Korfu. Bilet za 30 euro i z rana jestesmy z Bedurem na wyspie.
Jutro w nocy prom do Brindisi. Potem pociag do Bari a stamtad w niedziele do Dubrowvnika. Co bysmy zrobili bez telefonow komorkowcych? Chyba niewiele – a tak wszystko bezbolesnie sie zalatwia, rezerwacje, sprawy, wszystko sie dzieje szybko i bez bolu.
Zaraz wynajmujemy skutery na 35 godzin i objezdzamy Korfu dookola.