Patrz, kurwa, jakie ma czerwone wlosy

Gorace popoludnie na Queens. Czekam nieprzyzwoicie dlugo na bus, gdy nadjezdza w koncu jest spozniony o 40 minut.

„Patrz, kurwa, jakie ma czerwone wlosy” – slysze jak po polsku odzywa sie kobieta w nieokreslonym wieku do swojej coreczki. Do autobusu w tym momencie wsiada latynoska pankowa z czerwona fryzura i kurtka z naszywka SPECIALS – wypisana gotyckimi literkami.

Scena trwa 5 sekund.

Ale sie przy niej zatrzymam.

WYGLAD.

Czemu zawsze w Polsce, szczegolnie w malych miastach, lub tez prowincjonalnej Warszawie wyglad drugiego czlowieka wzbudza tak niezdrowe emocje? Jezeli ktos odbiega od szarego wizerunku (krotkie wloski, dziny, turecki sweter czy biale adidasy) to od razu pada na takim czlowieku wzrok drugiego, czy tez chichy-chichy, podsmiewajki czy tez oburzenie dewotki w pociagu. Patrz jaki kolczyk w nosie, patrz ale ma debilne czerwone spodnie, ty spojrz jak sie ta malolata wystroila.

Zero tolerancji. Nawet tu w NY, gdy Polaczek opusci swoj zapyzialy Greenpoint w dalszym ciagu sie nie moze nadziwic – rzucajac takie „kwiatki” jak pani z autobusu Q59.

A mi sie ten tlum podoba. Roznorodnosc, wymieszka, dziki tlum, spaliny, topiacy sie asfalt i spozycie soku z marchewki przy Washington Sq w upalny dzien, gapiac sie na ludzi, i sluchajac muzyki miasta.

Ten wpis został opublikowany w kategorii americana i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.