gleboko, zimne powietrze prosto w lewe i prawe pluco, gory, snieg, wiosna jeszcze do konca nie zakrzyczala ze jest tu i teraz, ostatni dzien pracy w Vintage, ostatni raz wstaje o 6 rano i jeszcze pare dni pracy w Deno’s i po wszystkim. Zkaszuje czeki w banku, spakuje sie i spadam na … wschod. Tak, nie na poludnie. Zmeczony jak pies jestem, musze skonczyc rzeczy ktore zaczalem: album, ksiazka, zdjecia, 2000 zdjec czeka do obrobki, przygotowania etc., zainwestowac w sprzet cyfrowy i w ogole zobaczyc chyba DOM, co nie?
To nie byla moja PODROZ ZYCIA – bo moje zycie to PODROZ.
Jadem na jame, dziewczyny i chopaki, za pare tygodni wyladuje w pieprzonej Warszawce. yo