Czasem lapy opadaja… Ruszylem wrzucic fotki na serwer. Nic trudnego. Szybko znalazlem miejsce gdzie maja CDROM i USB. Prosze bardzo. Zapodajemy. Plyta z instalka do Canona w glownym kompie , ja lacze sie przez siec lokalna, aby zainstalowac ustrojstwo. Nie dziala. Klik, klik. Nic z tego. Ide do kolesia, a ten z glupim usmiechem na twarzy wyjmuje resztki mojej plyty CD (oryginalna Canon). Zlamala sie – rzekl. Kurwa mac. Zlamala sie, jak to sie zlamala, widze cos takiego po raz pierwszy w moim zyciu. Coz – wychodze, bezsilny. Co teraz? Kupuje czysta plyte cdr i szukam miejsca gdzie moglbym zainstalowac USBdriver do Canona i program do sciagania fotek z aparatu. W koncu. Jest. Wszystko zabralo mi 5 godzin…
QUITO FOTO
Ten wpis został opublikowany w kategorii americana i oznaczony tagami ecuador. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.