Chemiczna depresja antymalaryczna

Tabletki. Kupilem ich sztuk 40. Kosztowaly grosze. Chinina. Za 40 bolivianos (6$). Hecho en Cuba, La Havana. Wczytalem sie w instrukcje uzytkownika – 2 na tydzien przed przybyciem w strefe malaryczna, potem 2 kazdego tygodnia pobytu oraz 2 przez 2 tygodnie po pobycie. Ladnie. Zapodalem sobie 2 dni temu. Pierwsza noc minela bez bolu. Normalnie klasycznie, bez objawow depresyjnych.

Ludzie bioracy LARIAM lub inne leki antymalaryczne maja z reguly depresje i koszmary – ponoc przez pierwsze dni. Myslalem ze mnie to raczej nie dosiegnie. Nic z tego. Ostatnia noc byla dramatyczna. Twarze, ludzie, przyjaciele, trupy, kosmici, film s-f z brazylisjka opera mydlana pomieszany i zielone marijuanowe lamy. Obudzilem sie o 12. Z trwoga wyszedlem na ulice. Slonce mnie oslepialo – ciemne okulary bez filtra UV zakupione w Paragwaju za dolca okazaly sie medykamentem. Balem sie jak nie wiem co. Niedziela. Wszystko pozamykane. Chcialem sie napic jakiego wyjebistego soku na mercado. Nic z tego. Dzis oferujemy kurczaka i frytki, senor. A… i podrobke cocacoli.

Zataczalem sie po Sucre. Po czystych ulicach. Bez skladu i ladu. Piekne koscioly i budnyki. Wchodzilem do kawiarenek internetowych. Muy lento? – si si , muy lento (tak, tak, bardzo wolny). Nie moglem otworzyc poczty ani niczego, nawet stron amerykanskich. Wzmoglo to moja chemiczna depresje. I glod.

Chinska knajpa. Nie wiem czemu, ale mam wrazenie ze Chinczycy to idoci. Rozumieja hiszpanski, ale chyba ich mozg inaczej przetwarza dane.

– Hay pollo picante? (jest kurczak na ostro?) – pytam zoltego gbura.

– No, no, senor, no hay… – odpowiada ten spogladajac na pokryta tluszczem cerate zalegajaca na stole.

– ehhh…. no jak to? przeciez widze to waze z papryczkami, salasa i wszystkim co bylo tak ostre, ze moglo by wypalic dziure w niejednym podniebieniu…

– no, tak -oczywscie, senor – zaraz bedzie kurczak na ostro – rzekl ten.

Nie poprawilo mi to humoru. Uderzylem na glowny plac w miescie. Spotkalem Erana z Izraela (jechalem z nim w autobusie do Sucre). Czesc stary, co tam.
Niiiic tam – odrzekl – Snuje sie.

Oczywiscie wdalismy sie w dyspute o holocauscie i MAUSIE, skinach, Indiach, commodore 64 i pieknych kobietach z Izraela.

Siedzac bez ruchu, odganialismy pucybutow, gapiac sie na kolesia ktory pila spalinowa tworzyl rzezbe w ogromnym pniu drzewa.

Ten wpis został opublikowany w kategorii americana. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.