Warszawa Wschodnia. Zapach moczu, potu, wilgości, szaro-buro-tłuste
obsikane betonowe ściany. 5:30 rano. Wyborcza. Podświadomie chcąc szybciej
opuścić ten zajebisty dworzec wsiadam do pociągu do Wrocka zamiast do
Krakowa. I tym samym czekam parę minut aby się przesiąść na dworcu
centralnym (równie atrakcyjnym).
Rano obudził mnie piskliwy alarm w cellu i radiostacja. A w końcu Sylwia.
Rozgorączkowana, jąkając się wydusiła z siebie historię o tym jak chcieli
ją obkraść. Wiozła lampę błyskową dla Adomasa, 16 filmów i tonę płyt CD.
Walczyła jak lwica pozbawiając jednego ze złodzieii JAJ. Pozostali dwaj
zostali ogłuszeni jej PISKIEM. To jest paranoja po prostu. Jazda po Polsce
pociągami wymaga odwagi i odpowiednia jest tylko dla Insomniamaniaków
którzy zasnąc za cholerę nie mogą.
Kraków rozmoknięty. deszczowy. piękny. Pod amerykańskim konsulatem dziki
tłum. Giełda tak zwana. Ludzie szemrają: o co może konsul zapytać? jezuu
jestem bezrobotna etc. Ludzie panikują. Siadam pod ścianą wypełniam form.
Na poczcie wpłacam 189 zeta za wizę i udaję się do okienka. Nie muszę stać
w kolejce. Mam w starym paszporcie dwie wizy z pozwoleniem na pracę.
Urzędas pyta tylko: odbiera pan pocztą kurierską czy osobiście. Oznacza to
że JĄ MAM. Osobiscie – odpowiadam. Mam nadzieje ze do jutra nie wynajdą
jakiegoś haka na mnie.
Postanawiam nie wracać do Warszawy na wieczor. Szkoda kasy na pociągi lub
beznynę. Nocleg za 15 zeta w sali wieloosobowej zapewniony.
krakoff i wiza USA
Ten wpis został opublikowany w kategorii common life i oznaczony tagami ... Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.