Archiwa tagu: seul

już seoul

Seul Warszawą Azji

 

Wsiadłem w nocny pociąg z Busan do stolicy Korei. Bardzo wygodny i szybki sposób jeżdżenia po kraju. O czwartej rano byłem na miejscu. Zamiast szukać hotelu postanowiłem jeszcze chwilę się zdrzemnąć. Usiadłem na plastikowym siedzeniu i zapadłem w długi sen. Gdy szybko zmieniam miejsca pobytu przebudzenia z rana bywają dziwaczne. Czasem nie wiem naprawdę gdzie jestem i co ja robie tu kołacze mi się w głowie. Potrzebuję zawyczaj potrzebuję paru dobrych minut aby dojść do siebie.

 

Na razie dziwna ta Korea. Po stylowej i wypasionej Japonii przeżywam mały szok kulturowy. Korea jest gdzieś pomiędzy Japonią a Azją. Niewiele wiedziałem o Korei przed przyjazdem. Stereotypy – tanie samochody i elektronika, amerykańska obecność, podział kraju na północ i południe. No i ostatnio filmy koreańskie w dużych ilościach. To wszystko. 

 

Próbuję zapisać co mi na sercu. Nie chciałbym pisać o rzeczach które nie za bardzo przypadły do gustu. Lato w Seulu nie należy do najprzyjemniejszych. Upał, smog, beton. Może już chciałbym jechać do domu, bo zaczynam doszukiwać się podobieństw pomiędzy Seulem a Warszawą. Dziury w chodniku, śmieci, szare budynki, brudne ulice. Smutek na twarzach i jakieś ogólne przygnębienie. Takie pierwsze dni. Potem było już znacznie lepiej. Spotkania z przyjaciółmi (Gabi która pracuje z Seulu i Lynn, którą wcześniej spotkałem w Indiach) , włóczęga po ulicach, wypady na barbecue. Niby nie ma co robić, atrakcje turstyczne nie za bardzo mi podchodzą, więc zaczynam szukać dziwnych miejsc. Trafiam w niesamowite miejsca. Oldskulowy park w okolicach pałacu cesarskiego sprawił że odzyskałem nieco humor. Tysiące dziadków, w kapeluszach, z wahlarzami, koszulach w hawajskie wzory podrygiwało w rytm kawałków z lat 60tych.  Karaoke, kiełbaski z grila, szachy i gra zwana „go”. Emeryci zamiast narzekać na cały świat, siedząc w domu przed telewizorem, dobrze się bawią na świeżym powietrzu, spotykając się z przyjaciółmi na browarka, koreańską whiskey i przekąski. Parę dni snuję się po galeriach, sklepach, kinach. Nic specjalnego, choć wiem, że gdzieś pod tym wszystkim kryje się dobre miejsce. Podobnie jak w Warszawie. Nie sądzę aby turysta odwiedzający po raz pierwszy stolicę Polski był zachwycony jej pięknem. Nic takiego. Dopiero jak poznasz ludzi, przyzwyczaisz się, jesteś w stanie poczuć klimat. Wyobrażam sobie, że podobnie musi być  z Seulem. Ale czy jest tak w rzeczywistości? Nie wiem. W Korei zatrzymuję się dosłownie na parę dni.

 

Ludzie w drodze

 

Hotel w którym się zatrzymałem w Seulu jest jednym z wielu podobnych do siebie. Śniadanie samoobsługowe (wliczone w cenę noclegu) w postaci tostów, dżemu, kawy i herbaty o smaku ryżowym. Pokoje wieloosobowe, piętrowe łóżka, ogłoszenia na ścianie, darmowy internet. Nic nie zaskoczy, nic nowego w sumie, ciekawi natomiast są ludzie.

 

Wieczorem przed wyjazdem spotykam Chrisa z Wielkiej Brytanii, który podczas piwkowania opowiada mi poniższą historię.

 

Najgorsze trzy tygodnie w moim życiu. Od paru lat jeżdżę po Azji, czasem pracuję jako nauczuciel, większość czasu jednak podrożuję. Ostatnie 2 lata spędziłem na Bliskim Wschodzie. Rok temu Afganistan, Pakistan, Iran no i Irak. Nie wiem właściwie do dzisiaj, ale udało mi się w jakiś sposób przekroczyć granicę z Irakiem. Wbili mi po prostu pieczątkę wjazdową do kraju i tyle. Znalazłem się w  kraju, ogarniętym szaleństwem. Tego samego dnia zostałem aresztowany. Jak u Kafki. Już wcześniej siedziałem w więzieniu w Afganistanie, ale tylko dlatego, że szef policji nalegał ze względu na moje bezpieczeństwo – więc to byla inna sprawa. W Iraku zostałem oskarżony o powiązania z terrorystami (przez te wszystkie wizy do Afganistanu i Pakistanu). Wsadzili mnie na trzy tygodnie do puszki, gdzie siedziałem całe dnie w kucki. Oprócz mnie cela pełna była typków z Iraku, Afganistanu, Syrii – przekraczali granicę z Irakiem i od razu trafiali do więzienia. Po 20 dniach na miejsce dotarł Czerwony Krzyż i w ciągu paru godzin byłem wolny. Przewieźli mnie do Kuwejtu skąd polecialem do Londynu.

 

Opublikowano common life | Otagowano ,