Juz trzeci dzien tu siedze i moglbym dluzej, bo wspaniale miejsce. niewiele luda, pusto, wspaniale jezioro (codziennie zamawiam sniadanie, przechodze przez ulice i oddaje jeden skok z 5 metrow przebijajac glowa nieruchoma tafle jeziora, potem wracam na sniadanko) no i widok na Himalaje (Annapurna).
Mieszkam w zajebistym hotelu za 2 dolary (only) – sezon nie w pelni wiec ceny 50% w dol.
Poznalem rodzine Francuzow. Lorenna (mama – okolo 45-50 lat), Ezra (syn – 25 lat) i Hanako (15 lat, coreczka juz calkiem wyorsnieta). Nie maja domu – poruszaja sie pomiedzy Francja, Chinami, Reunion, Kanada, Nepalem, USA etc. Obecnie mieszkaja w Pekinie – pracuja jako nauczyciele angielskiego i francuskiego. Dzieciaki urodzily sie w drodze, Hanako w Nepalu (imie z filmu japonskiego filmu anime Ksiezniczka Mononoke).
Mieszkaja w tym hotelu co ja, wiec calymi dniami snujemy sie razem (lodka, sniadanie, kolacja, bilard, piwko). Wspaniali ludzie….
:)
Pare dni w Pokharze i na zachod w strone Indii..
PS.
mniej pisze bo net kosztuje 6 razy wiecej niz w Kathmandu, ale to i lepiej, bo mam inne rzeczy do roboty niz wywalanie wnetrznosci na bloga. ;) salut
PPS.
slucham albumu Norah Jones – polecam… a i Thievery Corporation (niesamowita muza)