wczasy w kurorcie
tyle ze wietnamskim
nie spalem w nocy. mialem mnostwo pracy przy kompie, o 5 rano poszedlem robic zdjecia i ledwo przytomny wsiadlem do autobusu zmierzajacego do Mui Ne – wioska polozona nad Morzem Poludniowo Chinskim
zebrala sie ekipa – Holenderka, trojka Anglikow i ja… wracam do zywych – jak i moj robak, ktory zagniezdzil sie w malym palcu prawej stopy – skurczybyk przemiescil sie w inna czesc palucha po tygodniu traktowania go mascia na pasozyty… zreszta nie wiem czy ma sens pisanie o takich rzeczach na blogusiu, ktos z was moze przeciez byc w trakcie posilku…
wietnamczycy sciemniaja – nawet nie sa w tym mistrzami – prosto w twarz puszczaja scieme i klamstwa aby osiagnac swoj cel (kasa kasa kasa)… zenua…
pojutrze wypad, postaram sie jak najszybciej przedostac do Panstwa Srodka… a potem tego drugiego Kwitnacej Wisni