spogladajac na mape swiata – zielone miesza sie z niebieskim, zolty z czerwonym w niektorych miejacach biel sniegu daje po oczach – z calosci pamieta sie tylko pare rzeczy, reszta jest niespodzianka – szczegolnie gdy lata pozniej postawisz stope na ziemi miejsca ktore wczesniej wydawalo sie tylko niewielka zielona plama na mapie SWIATA.
Laos – wlasciwie nadal nie zebralem wszelkich mysli fruwajacych wokolo mnie – zreszta tak jest zawsze – aby zaglebic sie w dany temat do samego konca musimy poswiecic cale zycie – co raczej mi nie grozi – jestem degustatorem – nie wybrednym – raczej win kwasnych i tanich aczkolwiek przyjemnych i raczej nie powodujacych kaca…
o czym to mialo byc..?
o laosie – dziwna to mikstura – przyjemna, slodka niczym mleko skodensowane ktore dodaje sie prawie do wszytskiego, czasem ostra jak chili lecz nadal przyjemna – bardzo tez zamulona i gesta jak mekong w porze suchej a powietrze – pelne dymu, kurzu, zolty miesza sie z brazowym i zielonym, noce chlodne, w dzien w poludnie mijaja cie mnisi z parasolami chroniacymi przed ostrym sloncem.
flagi CCCP wisza na budnkach rzadowych, dzien kobiet obchodzi sie hucznie, zas obok otwierane sa nowe hotele i miejsca dla zachodnich turystow
kilkutenie dzieci ucza sie angielskiego a franuskim wladaja tylko zgarbione staruszki sprzedajace pepsi w sklepie z zaskurzonymi slojami o tajemniczej zawartosci
aaaaa/.. mialem napisac wiecej ale czlowiek o woskowej twarzy wygania mnie z netu – jest 23.00 – o tej porze zycie w laosie zamiera – co ma swoje dobre strony – czlowiek zamienia sie w rannego ptaszka.
jutro wiecej i zdjecia juz na 100%