Miałem wstać o 6 rano. Wstałem, ale poszedłem spać znowu, aby wymknąć się o 11 i nie słyszeć kłótni gospodarzy domu, w którym pomieszkuję.
Głowa mi pękała po ostatniej imprezie, po tzw. wieczorku filmowym. Oglądaliśmy „Taken” z Bartkiem i „Patrzę na ciebie, Marysiu” – było sympatycznie. Była ekipa z Polski (Bartczyk i Maja O.), było szwędanie się po ulicach, ale nie było spożywania alkoholu, bo nie wchodził. Kasa się skończyła, jak zwykle. Jestem totalnie nieodpowiedzialną osobą, jeśli chodzi o mamonę, i za często się spłukuję do grosza. Potem chodzę głodny i psioczę na samego siebie.
Jest piątek. Jest gorąco. Krótkie gacie i długi longboard. Idę do Central Parku poszaleć. W tę i we w tę.
Miałem coś więcej napisać. Miałem napisać tekst, ale nie chce mi się, a moja wena schowała się tak, że nie mogę jej znaleźć… głupia szmata.
W ubiegłym roku z przepracowania zmarła rekordowa liczba osób w Japonii – 143 – wynika z najnowszego raportu rządu.
To o 68% więcej niż rok wcześniej. Jest to też najwyższa liczba od 1987 roku, gdy zaczęto odnotowywać takie przypadki (wtedy odnotowano 21 takich zgonów). Najczęściej umierają pracownicy fabryczni, lekarze i taksówkarze. Japończycy pracują jednak mniej niż kiedyś. W 1955 roku przeciętny Japończyk przepracował 2356 godzin, a w 2001 roku już tylko 1843 godziny.
To pewnie dlatego mój aparat tak długo robią. Właśnie przełożyli mi datę wysyłki na 23/6. Liczba zamówień i osób w kolejce do Canona D60 wzrasta, a Japończycy w Canonie obijają się – obciąć im wakacje!