Dzis sie wyrwalem z Brooklynu. Poszukiwanie pracy (zero efektu), troche pojedzilem metrem tam i we wte, potem robilem na zamowienie (takie malootkie) zdjecie pewnego budynku na 53 ulicy.
Po drodze zczapilem Raya (kumpel, z ktorym spiknalem sie w Antigua, Guatemala. Tak maly bieg przez dzungle betonowa.
Hm… malo pisze, mysli, spostrzezenia sie dopiero gdzies tam w glowie zapisuja. Zwolnilem tempo, ten styl zycia ktora przez 7 miesiecy prowadzilem. Prawde powiedziawszy – taki styl zywota bardzo mi odpowiadal:)
Szkoda ze doba nie ma 48 godzin – ale pewnie 24 godzin z tego bym przesypial.