MEXICO CITY / ktorystam_z_kolei_dzien

Wiec. Od tego sie nie zaczyna, ale na przekor lubie robic. Siedze na dupie bo mi jest wygodnie.

Rozmowy, telewizor, Jackass, powtorka Friends z 1997 roku, kiedy …. zreszta nie wazne bo nie o tym przeciez mialo byc. Chyba.

Mniej pisze. Bo mi sie nie chce – chcialbym byc szczery, poza tym nie wszystko musze przeciez na bloga wrzucac, mam inne zajecia i karmie serwer zdjeciami i obrazkami – ktore przeciez tak ludzie lubia. Ludzie naprawde lubia obrazki. Heh ;)

Bede jednak musial z nimi porzadek zrobic – bo jest okolo 1000 z cyfraka i 3000 na negatywach i slajdach – ilosc szalona, nie do przetrawienia. Wiec trza bedzie jakis ladny 99 zdjeciowy wybor zrobic.

W Mexico City – pozna polska, ale sloneczna pazdziernikowa jesien. Za dnia w slonce, w nocy zamarzaja mi stopy, bo chodze bez skarpetek, ktore o tej porze sie susza – to moja ostatnia i jedyna para…

Trza bedzie cos z tym zrobic i wlasciwie juz sie zaczyna robic – wystawa, pewne wazne spotkanie na ktorym nie bede – co nie jest istotne, wazne sie odbedzie, maile, rozmowy, zdarzenia i ludzie ktorych spotykam, kontakty. LOS.

Wszystko zaczyna ukladac sie w jedna calosc – co by bylo gdybym jednak wskoczyl do tego innego autobusu do….?

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii americana i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.