Ostatnie dwa dni w Kalkucie.
Upal daje nadal w czaszke, powodujac czyny i mysli topniejace i szalone. Nie jestem z wosku czy cukru ale nie bylo latwo. Sennosc – nie moge wstac rano o 5 aby robic zdjecia. W czasie dnia bardziej staram sie poruszac metrem, choc robie pare ladnych kilosow tak czy owak. Nie wszedzie metrem dojedziesz, bo andergrand w Kalkucie jest bardzo w warszawskim stylu – czyli jednoliniowy.
Brak jakiekolowiek uporzadkowania, brak FORMY. Nieregularnosc, kicz, zaniedbanie, wszystko wydaje sie zakurzone, bardzo stare. Piekno miesza sie z podla brzydota. „Nepal is good for eyes” rzekl Olivier, jeden ze spotkanych Francuzow wracajacych z tamtych stron. Good for eyes, ale bardziej uporzadkowany ponoc, nie tak pikatny jak Indie, pelne wszystkiego. Wlasciwie mozna zrobic swietne zdjecia siedzac przy ulicznej knajpie przez caly zdjec, pstrykajac. Ale rozsadek rozkazuje poruszac sie, przemieszczac, poszukiwac.
Oprocz dzwiekow i obrazow dochodza jeszcze zapachy. Porazajace, az zrzygac sie mozna, nos przyzwyczaja sie z czasem lecz ich intenstywnosc przygniata, zadna z woni nie pozwala sie skupic na sobie przez chwile. Tutaj zapach smazonych potraw i przypraw, 5 sekund nie mija, idziesz dalej i juz dusisz sie od zapachu sciekow i krowiego gowna. Ciekawie jest gdy spadnie deszcz – ktory zdaje sie zmywac to wszystko dodajac odrobine orzezwienia, lecz tylko na chwile. W Kalkucie jest tak codziennie. Deszcz dwa razy dziennie pomaga ochlonac. Na pewno czlowiek z zachodu pachnie inaczej. Pomimo 3 tygodniowego brudu, czarnych stiop, sterczacych wlosow, wosku w uszach i braku zeba i tak kazdy pies w slumsach wyczuje cie na odleglosc. Polazlem pod Howrah Bridge – tam przy ghatach myja sie ludzie, caly syf z bazaru scieka po schodach i rurami do rzeki, ci oczywiscie nic sobie z tego nie robia, pewnie sa uodpornieni i niezniszczalni. Wiec siadam tam przy schodach. Wtem pojawia cala banda kundelkow starajacych sie polknac mnie na kolacje, choc moze nie, taki pies to z pewnoscia wegetarian, padliny ludzkiej nie rusza, choc kto go tam wie. Jak te psiaki wyczaily ma skromna osobe w calym tym tlumie? Zapach, sposob poruszania zapewne…
Ide zobaczyc sarkofag Matki Teresy jak i South Park Cemetery (nie myslic z filmem, pliz). Zwiedzam jeszcze jeden cmentarz na ktorym mieszkaja ludzie, w ten upalny dzien, w cieniu rozlozystych drzew cale rodziny wylegiwuja sie na 200 letnich grobach. Niech odpoczywaja w pokoju. RIP.
Ok, zostawiam w spokoju babcie Terese, nie bede o niej nic tu za wiele pisal, bo moje slowa moglby obrazic jej osobe. Zrobila wiele dla ludzi ulicy, choc co niektorzy oskarzali ja o nawracanie biedoty na wiare katolicka. To tylko fanatycy systemu kastowego, ktorym pogardzam, ale to tylko moje skromne zdanie. Matka Teresa jak najbardziej ok – byla ponad religia.
Pozegnalem sie z Cyrylem (pisze prace mgr o Zachodnim Bengalu i ma zajebisty sitar, na ktorym sobie troche poszalalem podczas puszczania chmury na tarasie Paragorn Hostel) i uderzylem na stacje Sealdah. Moj pociag Darjeeling Mail mial chyba z kilosa dlugosci wiec spocilem sie zdeczka zapodajac z plecakiem i 4 litrami wody na sam koniec, gdzie byl moj wagon S1.
Nastepnie odbyla sie wojna o miejsce numer 23. Okazalo sie ze ma rezerwacje na to siedzisko jeszcze jedna osoba. Koniec koncow wyspalem sie 12 godzin na wygodnym lozu – fight for your right to sleep.
Niektorzy pewnie wiedza, ale tuz po przebudzeniu jestem w podlym nastroju z reguly. Wstalem gdy wszyscy juz prawie opuscili pociag na stacji w Siliguri. Tylko wywloklem sie na peron zaatakowali mnie naganiacze, taksowkarze, zebracy, bezzebne matki z chorymi dziecmi, jednorecy i jednonozni kalecy, wszelkiej masci wariaty – wsciekly, rozczochrany, zaspany ogarnialem sie od nich starajac sie dorwac jakis sensowny jeep do Darjeeling.
Potem 1,5 godziny czekania w samochodzie az zbierze sie odpowiednia liczba osob. No i ruszylismy. W gory. Droga wila sie stromo posrod zielonychpol herbaty, przez okno obserwowalem jak ludnosc w mozole zbierza drobne listki najlepszej herbaty na swiecie (ponoc). Wciagajac w pluca herbaciane powietrze poczulem cos nieokreslonego. W koncu wlasnie poczulem TO. Czego szukasz bedac w drodze. Robilo sie coraz chlodniej sloneczko nadal rozswietlalo chmury wokolo. Coraz wyzej. Az w koncu Darjeeling na wyskosci ponad 2200. Stad widac caly sznur Himalajow w tym 3 szczyt ziemi – Kanczendzonge. Niestety – od 2 tygodni chrzmurzasto. 16-20 stopni celka, da sie zyc. Uff..
Atmosfera tez inna, nikt nie zaczepia, nie nawoluje, ludzie sie tylko usmiechaja. Pewnie pija duzo herbaty ;)
Mieszkam w Hotelu … PAGODA :) Wlasciciel dal mi znizke jak zobaczyl paszport ;)
Curtis McElhinney Authentic Jersey