Jedna z największych niespodzianek. Malta nie ciągnęła mnie nigdy. Kojarzyła mi się z kursami angielskiego i najebkami w stylu brytolskim. To dziwadło, mikro państwo, siódme najgęściej zaludnione na świecie nie było na mojej liście marzeń. Wymieszane wszystko, klimaty brytyjskie z arabskimi, włoskie z barokiem a la Havana. Opuszczone całe dzielnice, beton i szkło, światło i cień. I samochody które zjadły wyspę. A Leo wypuścił pierwsze kły. W planie był samochód z wypożyczalni, zostały taksówki i kilometry na piechotę. Z góry na dól i znów pod górę.
Malta
Ten wpis został opublikowany w kategorii leo first year, travel i oznaczony tagami malta, travel. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.