Niby Indie, niby nie.
Chaos w zielonym rajskim sosie.
Pan da, pan nie da. Jest pięknie, ale nie do zdjęć.
Dobre do czilowania, ale bez lonely planet, które trzeba wyrzucić do śmieci i zamknąć się w fajnym miejscu gdzieś na plaży albo w górach.
Nasiąkać słońcem, tropikalnym powietrzem i przepięknym światłem z rana. Ludzie jak ludzie – nadal jesteś workiem pieniędzy, chodzącym dolarem, blado-różowym stworem z garbopodobnym plecakiem. Co druga atrakcja to „tourist trap” – więc nie zwiedzać nie oglądać, polecam znależć „swój kawałek podłogi” i tam zostac. A potem na lotnisko i byebye.
left overs from „paradise island”
Ten wpis został opublikowany w kategorii travel i oznaczony tagami sri lanka. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.