the end

schowałem się w górach. mam ledwo ledwo wifi aby maila odebrac lub napisać
obłożyłem się książkami (tygodniki zeszly szybko – szczególnie ze się powtarzają i o tym samym nadają). orange zasięgu nie ma więc nie dzwonie nie piszę sms

jutro skok przez granicę, przez Tatry, 3h i u Siski będę.

Kończymy ten rok, który był jak bollywoodzki film – czasem radość czasem łzy

im bliżej końca tym większy mentalny był dół – ale to chyba tak trzeba po skoczni z górki zjechać na sam dół zeby móc daleko poleciec.

Ten wpis został opublikowany w kategorii common life. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.