Ten trip to powroty i powroty… miejsca ktore widzialem wczesniej, teraz ogladam je jakby nowa para oczu… co innego w glowie, co innego takze na widoku…
san pedro de laguna sie rozroslo… nie jest to malutkie miejsce – wzgorze i brzegi jeziora pelne sa niewielkich hotelikow, betonowych potworow, przyjemnych knajpek i doskonalych restauracji (z jaka ulga wczoraj pochlonalem Thai Curry – mila odmiana)
wczoraj genialny festiwal rege nad brzegiem jeziora – rzecz na poziomie, bez sciemniania – kawal dobrej muzy na zywo, ognisko, sensimilla, spoko ludzie…
no i tak malo konkretnie i mgliscie pozdrawiam znad jeziora Atitlan
…
z tego co widze w polsce masakra – mroz i tragedia w katowicach… rece opadaja… ajajaj..
…
przegladam swoje finanse – topnieja z dnia na dzien – wyglada na to ze dlugo nie pociagne, wracam jak tylko mrozy zejda. prawdopodobnie na poczatku marca.
hasta la pasta