wypad z bangalore

po raz 3 z rzedu wstalem o 12.30 – spalbym dalej gdyby nie cala orchiestra grajaca za oknem i na korytarzu hotelowym, oraz z solowym wystepem w kanalizacji

bangalore, bangalore …

pomijam lozko, prysznic, telewizor z kablowka ale bez pilota, odwiedziny tych samych knajp, masala dosa, puri baji, czai, czai, kursowanie ryksza do mg road i powroty na piechote kluczac i wciaz sie gubiac

wszystko tonie w spalinach, ciezka won betonu polanego woda, wiezowce powstaja na glowach robotnic z radzastanu, gdzies w tych wiezowcach zasiaduja setki programistow klepiacych aplikacje dla IT korporacji

super hiper „jak-na-zachodzie” ale przesiakniete olejem przeslodzone ciastkiem z induskiej cukierni, musi byc markowo i z metka, blyszczaco i extra

przegladam Outlook, India Today – 3 lata temu na topie byly te same gwiazdy co teraz. Ta sama Aishwarya Ray, Amitabh Bachchan czy jeden z Khanow. W Polsce jak mi donosza swieci tryumfy najdrozszy hinduski film ostatnich lat – ponoc swietna zabawa. Ja narazie nie jestem tak zdeterminowany aby 4 godziny siedziec w jednym z zaplutych betelem kin. ale jak sie trafi to sie trafi

pomimo kosmopolityzmu – i duzej ilosci obcokrajowcow nie spuszczaja z ciebie oka. w kazdym momencie w kazdej chwili ktos cie obserwuje. mozna wpasc w paranoje. ale to juz przechodzilem wczesniej – choc nigdy do konca nie jestem w stanie pozbyc sie tego uczucia

bangalore to jedno z najbardziej rozwijajacych sie miast azji – moze jest szansa ze nie zje wlasnego ogona

zaraz wsiadam do autobusu i rano powinienem byc w Chennai

PS.
znow na glos przeczytalem to co napisalem (dziwnie sie patrza w kafejce netowej) – w tym Bangalore nie bylo tak zle – hehe – bylo wrecz przednio i jak pomysle co jeszcze przede mna

Ten wpis został opublikowany w kategorii India, travel i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.