Dziś od rana załatwianie wiz. Wenezuela i Peru. Ostatnio wszystkie
ambasady do których się udaje mieszczą się w 3 wieżowcach na ulicy
Starościńskiej. Dobre i to – nie trzeba biegać. Ale za innymi rzeczami
trzeba.
Najpierw ambasada Wenezueli – spoko nie ma problemu – formularz, 2
zdjęcia, bilety lotnicze, zaświadczenie o stanie konta, zaświadczenie z
pracy (sic) dowód, paszport, i 30 dolców – które oczywiście musze wplacić
w jakimś banku w centrum (zaparkuj samochodem w centrum w samo południe –
dawno tak nie przeklinałem). OKazuje się że wize dostane dopiero w
poniedziałek. Trudno – po wize Peru pójde dopiero wtedy.
Potem dostaje telefon – od „ważnej osoby” :))) – zebym jechał do ambasady
Wenezueli zabierał paszport na chwilke walil do ambasady Peru – a tam
dostane wize od ręki (za 12 baksów). No to robie tak. Korki, upał klaksony
etc. Zabieram paszport z A.W. i ide do A.P…. tam wszystko jest w
porządku (3 formularze, 3 zdjecia, paszport i te nieszczesne bilety).
Okazuje sie ze nie mogą wydac mi wizy dopoki nie bede mial biletu
wylotowego z Peru. Fuck the Duck – Hijo de Puta Cońo !. Ale spoko. nie
jest źle – dogaduje się ze beda czekali na potwierdzenie czy moga mi dac
wize jezeli mam bilet wylotowy do Polski … ale z Nowego Jorku. Ide z
powrotem do A.W gdzie ta sama miła pani i informuje mnie ze wiza do Wene.
bedzie na pewno w poniedziałej. hasta luego – gracias senora….
Skreślam na liście kolejne rzeczy. A kupa innych spraw jeszcze przede mną.
Na razie odpoczywam, leże i pluję przez balkon pestkami od czereśni….
wizy
Ten wpis został opublikowany w kategorii common life. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.