Przyznam się bez specjalnego bicia – nie znoszę zdjęć niemowlaków, śliniących się, wierzgających, fikuśnie spoglądających na fotografa w studio. Blogi z dziećmi omijam szerokim łukiem, łza wzruszenia po policzku nie płynie jak trafię na film o tej tematyce. Los jednak chciał, że taki oto człowiek pojawił się nam w domu i chcąc nie chcąc zdjęcia trzeba mu robić. No i kochamy go bardzo.