Nasz Leo, z którego jeszcze 2-3 miesiące temu byliśmy tak strasznie dumni, że tak super znosi długie podróże samochodem, zmienił zdanie. Rano max godzinka, kiedy przychodzi jego pora na spanie, potem jeszcze raz przed obiadem może jeszcze paredziesiąt kilometrów no i w nocy pomiędzy 21-24 jeszcze chwila i koniec. Tym samym do Oslo z Olandii jechaliśmy na raty – 700 kilometrów spokojnie pomału, dwa dni. Zwiedzanie, spacery, gotowanie, długie przystanki i życie w kamperze. Dał radę ale jednak ograniczamy się mocno do południowej Norwegii i fiordów. Na północ, na Lofoty, za parę lat jak będzie większy.
Archiwum kategorii: leo first year
From Oland to Oslo
Öland
Często szukając pozasezonowych miejsc na mapie w okolicach, niedaleko, samochodem i z Teodorem (z którym nie latamy samolotem) wracaliśmy do tematu Olandii albo Gotlandii. No i tym razem w drodze na norweskie fiordy prosto z promu w Karlskronie odbiliśmy na Olandię. To tylko 120 km z kierunku na Oslo ale czuliśmy, że to jest właśnie to.
Miejsce genialne dla miłośników offseason, pustych plaż i rowerów. No i chaosu, masakry szyldowej, smażalni ryb, waty cukrowej i dresiarstwa polskich miasteczek nad Bałtykiem nie można się spodziewać – więc jak ktoś nie lubi „nudnej” Szwecji to lepiej niech nie jedzie.
lipiec
Rzutem na taśmę wrzucam dwie notki. Pusty miesiąc w archiwum blogusia to prawdziwe nieszczęście. Leo skończył 9 miesięcy i jest pięknie.
Leo and Malta
2 miesiące pliki leżały, nie miałem czasu się tym zająć a przecież był to pierwszy lot małego L. Pierwszy raz zabraliśmy na wyjazd cudowną kamerę blackmagic pocket camera i tym samym nagraliśmy z Silvią.
A no i wcześniej były zdjęcia z Malty – moje i Siski – dla przypomnienia…
Leo and Malta from Bart Pogoda on Vimeo.
Leo w Amsterdamie
Malta
Jedna z największych niespodzianek. Malta nie ciągnęła mnie nigdy. Kojarzyła mi się z kursami angielskiego i najebkami w stylu brytolskim. To dziwadło, mikro państwo, siódme najgęściej zaludnione na świecie nie było na mojej liście marzeń. Wymieszane wszystko, klimaty brytyjskie z arabskimi, włoskie z barokiem a la Havana. Opuszczone całe dzielnice, beton i szkło, światło i cień. I samochody które zjadły wyspę. A Leo wypuścił pierwsze kły. W planie był samochód z wypożyczalni, zostały taksówki i kilometry na piechotę. Z góry na dól i znów pod górę.
April
April from Bart Pogoda on Vimeo.
shot on blackmagic pocket cinema camera (mostly) and 20 mm 1.7 lumix + 12-35 2.8 lumix
scenes in the wood on the beggining of the movie made on canon 5dm3 + 40mm 2.8 (ML RAW)
music by
Cat Power – The Greatest
Youth Lagoon – Cannons
Bureaucrat and The Conspirators – Oxytocin ( http://freemusicarchive.org/music/Bureaucrat__The_Conspirators/Highest_Floor_of_the_Forest_Pt_II/10_Oxytocin )
Primorje. First trip with Leo.
Primorje from Bart Pogoda on Vimeo.
Slovenia. First trip with Leo.
Po 2 miesiącach zastanawiania się gdzie, jak, kiedy – pojechali?my w pierwszy trip z Leo.
Ju? wcze?niej ch?opak przejecha? z Warszawy do K?odzka (heroiczny czyn dla rodziców i dla niego – polskie drogi jeszcze d?ugo b?d? bole?) potem przez Czechy i S?owacj? (par? pokonanych górskich prze??czy) na Kraliky. W dalszej kolejności by? Wiede? i znów Kraliky.
Przyznam, że w zimie jest trochę ci??ko z karmieniem, przewijaniem, wyprostowaniem, odbijaniem i wyczilowaniem małego człowieka. Po drodze są tylko brudne kibelki i chyba tylko w McDonaldach można ca?? rzecz za?atwi?. Jako niedo?wiadczeni starzy odkrywamy dopiero niuanse pakowania si?, organizowania przejazdów – jest to trochę stresuj?ce i m?cz?ce – szczególnie dla małego. Na szczęście Little L p?acze tylko wtedy kiedy stoimy na czerwonym, albo w korku czy te? pomalutku się przesuwamy po górskich serpentynach. W drodze jest grzeczny i właściwie ca?y czas ?pi. Gorzej jest natomiast z aklimatyzacj? w nowych miejscach. Wieczorem jest zm?czony i trochę wi?cej p?acze.
Bijemy się z my?lami, czy dobrze robimy, z drugiej strony chcieliby?my go przyzwyczaja? od małego do bycia w podró?y. Szczególnie, że nie wygl?da na to, aby w najbli?szym czasie zmieni?a si? nasza sytuacja ?yciowa – kr??enie mi?dzy Warszaw?, S?owacj? (czasem Wiedniem) i K?odzkiem.
Chorwacja, ech Chorwacja. Szcz??cia do tej krainy nie mamy. Owszem wybrze?e pora?aj?co pi?knie – ale reszta taka sobie – ?ycie wegana tutaj trudne (grilli, pizza) – trzeba camping robi? albo pokój z kuchni?. Jak nam raz powiedzieli „Nie jecie mi?sa? To po co do Chorwacji przyje?d?ali?cie?”
Plitwickie Jeziora od lat na naszej li?cie – okaza?y się b?otnistym niewypa?em. Park Narodowy otwarty cz??ciowo (tylko taras widokowy – 100 metrów szlaku pokrytego br?zowym ?niegiem). Skracamy pobyt, nawigacja ustawiona na Piran wskazuje najkrótsz? drog?. Tu? za parkiem narodowym, skr?camy za poligonem wojskowym na dziuraw? i w?sk? drog?. Mroczna kraina ukazuje si? naszym oczom, powyginane małe drzewka owocowe, opuszczone domy, groby przy drodze. Echa wojny i 1991 roku.