Przyznam się bez specjalnego bicia – nie znoszę zdjęć niemowlaków, śliniących się, wierzgających, fikuśnie spoglądających na fotografa w studio. Blogi z dziećmi omijam szerokim łukiem, łza wzruszenia po policzku nie płynie jak trafię na film o tej tematyce. Los jednak chciał, że taki oto człowiek pojawił się nam w domu i chcąc nie chcąc zdjęcia trzeba mu robić. No i kochamy go bardzo.
Leo – pierwsze dni.
Ten wpis został opublikowany w kategorii common life, leo first year i oznaczony tagami leo, poland, warsaw. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.