W koncu Meksyk. Jak juz wczesniej wspomnialem czuje sie tu jak w domu.
San Cristobal de las Casas – miasto porzadnie doswiadczone przez los – ostatnio w 1994 roku – wojna domowa i powstanie zapatystow pod wodza subcomendante Marcosa. Dzis mozna sobie kupic koszulki z jego podobizna i slynne czarne kominiarki na jego modle. Swego czasu niezle wsparcie dla stanu Chiapas dorzucili Rage Against the MAchine – ale sie rozwiazali…
Zapatysci natomiast doszli do porozumienia z rzadem. Marcos objechal tryumfalnie kraj ay potem spotkac sie z prezydentem Foxem (moglby sobie zmienic kolo nazwisko na hiszpansko brzmiace – tyle ze wtedy bylby ZORRO :)))
Dzis wymienilem stare przewodniki na nowy MEXICO LP 2001 (znalazlem tam swoje nazwisko w podziekowaniach ;))). Kobieta – starsza Amerykanka – prowadzace ksiegranie powiedziala mi ze czasy sie zmieniaja (zauwazylem). Ona przyjechala tu w 1994 roku, tuz przed wojna. Wspomnialem o zmianach – sa ogromne, miasto wyladnialo, rozroslo sie, nowe ulice, czysto i wiecej turystow. Pytam ja czy moze rzad rzucil jakas kase – ta odpowiedziala ze rzad przestal nekac CHIAPAS i tyle.
Piekne slonce. Wybieram sie na wedrowke tymi samymi szlakami co 3,5 roku temu. Wspinajac sie na Cerro san Cristobal zauwazam dzieciaka – skas go znam….taa… zrobilem mu zdjecie jak byl berbeciem … teraz wyrosl wrecz sie spasl – Paco Martinez sie nazywa – walnalem mu nowe zdjecie. Obiecalem ze mu wysle… teraz ma moze z 6 lat…
Coz… Jutro nowe rzeczy a wieczorem Oaxaca.
—
LP podziekowal mi w przewodniku, w nowej Filipince ;)))) napisali pare pochlebienstw a poza tym zostalem umiesczony na BLOODYPOLAKS (pieprzone Polaczki) w panteonie najznamienitszych Polakow obok m.in. Ravsa, Jedrka i Andrzeja Wajdy hehehe… dzieki wielkie :)))
I tak sie zaczal nowy rok. A dzis mija rowno POL ROKU w DRODZE…