spokoj

Chyba jestem spokojny. raczej na pewno tak. Rozmowy, ludzie, zdarzenia. Wlasciwie nie dzieje sie nic – czekam na odezwe Ambasady Locombii. Czytam newsy. Planuje trase. Nic co mogloby kogokolwiek zainteresowac. Nic.

Quito i nowe miasto – wszystko juz wczesniej widzialem, nie zaskakuje, jest moze przyjemne, ale NO SUPRISES.

Spac sie w hotelu nie da. Wczoraj impreza w NO BARZE do 8 rano… TZn. gdzie w jego okolicach ;)

Dzis telewizor, gadki po hiszpansku, picie wody mineralnej i odwiedziny w RESTAURACJI MONGOLSKIEJ – genialna sprawa :) Gazy zabily wspollokatorow….

Przyjechal Matt (koles z Montanity), w nocy z NYC przyleciala jego laska (bardzo ladna mala chinka)… Sniadanie w Papaya Net (salatka owocowa) i walimy na miasto… stare miasto… pstryk pstryk… wiec ciesze sie juz – bo dawno nie pstrykalem (3 dni).

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii americana i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.