Archiwa tagu: ubc

Cruisin’ in UBC

„Mieszkam tu tyle lat ale jeszcze nie bylem w tylu miejscach jednego dnia, dziekuje sprawiles mi radosc dzis” – mowi taksowkarz, ktory ma dwie maupki rozowa i zielona jako maskotki za kierownica. Wraz z Seke jego ziomkiem Bambolem krazymy po miescie jak wariaci od samego rana.

Na pierwszy ogien poszedl Black Market – bardziej poukladana wersja Stadionu w Wawie z poczatku lat 90’tych. Jest sektor z butami, potem ze zwierzetami, piecami, zarciem, srubkami, demobilem i tak dalej. Mozesz kupic wszystko. W przewodniku odradzaja to miejsce. Rzeczywiscie jestem jedynym cudzoziemcem, kaptur na glowe aparat schowany – lajka i trix tym razem oraz holga pinhole do fotografowania zlotych rybek w malych sloikach i kroliczkow w klatkach oraz wielkich kozlow obdzieranych ze skory przez usmiechajaca sie na zloto 40 letnia kobiete. Nie ma problemow z robieniem zdjec – tzn staram sie byc dyskretny.

Wracam po sredni format. Jedziemy do Ger District – ogromny teren na wzgorzach za miastem – gdzie w jurtach mieszkaja ludzie z prowincji. Seke mowi ze sprzedali oni swoje stada zwierzat i przeniesli sie do miasta w poszukiwaniu lepszego zycia. Ciezkie zimy i zmieniajacy sie klimat – zupelnie nie do przewidzenia daje sie im we znaki. Wiec ciagna do UB. Alkoholizm, bezrobocie, ciezkie warunki sanitarne. Nie jest lekko.

Jezdzimy potem bez celu po obrzezach miasta – zatrzymuje sie szukajac kuriozalnych sytuacji – a tych bez liku.

W koncu nie wiadomo skad trafiamy do dzielnicy przemyslowej – gdzie powstaly w ostanich latach fabryki a kominy wielkiej elektrowni puszczaja ciezkie chmury…

CDN. (lece na miasto, bo slonce zachodzi)

Opublikowano project, reportage, travel | Otagowano , ,

UBC

Zapowiadają śnieg. Wczoraj upał 30 stopni, dziś zimno koło 12.

Ulaanbaatar – ponoc najbrzydsza stolica swiata. Nie zgodzilbym sie z tym – sa pewnie gorsze miasta. UBC ma swoje uroki – choc na razie wlocze sie po centrum.

Ulice pełne studentów – koniec szkoły. Na galowo, z kwiatami, rodziny odswietnye ubrane wysypują się z bryk. Studenci świętują , leje się wódka pita z małych szklanek, wieczorem rusza w tango. Teraz pozują do zdjęć , dziewczyny w szpilkach, z tipsami, ciężkim makijażem – chłopaki w garniakach z orderami w klapie.

Piątek wieczor. Temperatura spadła do paru kresek powyżej zera. Z ust leci para. Zimno strasznie. Ubrany na cebulę ruszam w miasto. Choć na razie siedzę na ławce po blokiem pijąc browara. Czekam na Seke i wdalem się w rozmowę z Toroo właścicielem guesthousu który właśnie opuścił budynek aby odjechac nowiutkim terenowym lexusem „from amerika” . Widocznie backpackerski hostel w UBC to dobry biznes. Na pożegnanie rzucił ” dont go out in the night” ….

Seke w końcu przybył. W międzyczasie temp spadła do zera.

Seke i jego dziewczyna chca wyjechac. Do Ontario – bo tam zimno i Seke mysli ze jest podobnie jak w Mongolii. Nigdy nie wyjechal poza granice swojego kraju. Cel jest blisko. Seke ma juz paszport, z duma pokazuje mi nowiutki dokument bez ani jednej pieczatki. Nazbieral juz mase dokumentow, falszywych rzecz jasna, ktore dowodza ze jest bardzo bogatym czlowiekiem. W polowie lipca wyjada do Kanady.

Tymczasem odwiedzam jego nore ulokowana w piwnicy czteropietrowego obskurnego bloku. Za sto dolcow miesiecznie wynajmuje pokoj 3×3 metry. Poznaje jego sasiadow – w piwnicy mieszka piecioro mlodych ludzi.

Klub hollywood. Czuje się jak jedyny rusek na sali. Stroboskopy, wypakowani w garniakach i z brulantyna, mongolskie białe kozaczki, sowieckie techno i smirnoff na stole.

Wódka pogrzewa atmosferę. Yo. Biggie i Snoop a potem parę hitów na czasie. W Mongolii potrafią się bawić choć Seke mówi że to najbardziej obciachowe miejce. robię 10 zdjęć i pada mi baterią w małym contaxie.

Pijany Mongol nie ma zahamowan. Do naszego stolika zatacza sie mlodzian w blyszczacej koszuli z cekinami – chwyta butle wodki i wali z gwinta wywracajac przy okazji szklanki i butelki z piwem.

O pierwszej w nocy mam dosc stroboskopow. Zostawiam Seke z przyjaciolmi i ruszam taksa do hotelu.

Z nieba spadaja platki sniegu.

Opublikowano on the road, reportage, travel | Otagowano , ,