Pierwsze dni w Japonii – Tokio.

Jetlag. Dobry, porządny, wygrubasiony jetlag – pomimo pustego samolotu, rozciągnięcia się porządnie na czterech fotelach, tabletkach nasennych z Ameryki, dwóch winkach z plastikowego kubeczka i połowy Holy Motors.

Zeszło nam z Siską ze dwa dni żeby dojść do siebie z czego drugi dzień spędziliśmy snując się jak zombi, po zimnym, śniegowo-szarym Tokio.

Już lepiej jest dziś, choć zasnęliśmy o 8 rano przez całą noc planując trasę i bookując miejscówki – jak się okazało jest to wręcz niezbędne aby znaleźć fajne miejsce – trasa zaplanowana, JRPass przyszedł z przygodami fedexem do hotelu  i możemy ruszać w drogę…

Ten wpis został opublikowany w kategorii travel i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.