Heh… Znow w drodze, duzo i intensywnie, znow czytam przewodnik, znow spogladam na mape, znow znow…
Jakiegos paueru dostalem, chyba. Pedze przed siebie.
Pol roku w drodze. Duzo i malo. Sam nie wiem. Zastanawiam sie coraz powazniej gdzie spedzic wigilie i nowy rok. A moze mnie ten dni po prostu gdzies w drodze dopadna.
Kostaryka. Kraj bogatszy od tych co wczesniej widzialem, czysty, bezpieczny, DROGI (!!!) i jakis poukladany. Mnostwo mlodych Amerykanow – sie czuja chyba tu bezpiecznie :))
Opuscilem rano San Jose i udalem sie na polnoc do miejscowosci LA FORTUNA. W okolicach znajduje sie najbardziej aktywny wulkan w Ameryce Srodkowej. Niech i sobie bedzie. Co z tego. Jak nic nie widac. Deszcz, chmurzasto. To znak ze pora deszczowa sie jeszcze nie zakonczyla.
Kostaryka. Bardzo stara demokracja. Maja wybory parlamentarne (wolne!!) od XIX wieku. Nie maja ARMII!!!! A prostytucja jest legalna dla kobiet powyzej 18stki.
Ludzie – biali. 1% czarni, 1% rdzenni mieszkancy. bardzo przyjacielscy, pomocni. Ale jakos nuuudno….
Ide so supermarketu cos kupic do jedzenia. Wlasnie zaplacilem 10$ za hotel. Kuzwa, najtanszy w miescie…
PS.
Deszcz pada nieublagenie a z glosnikow Van Morrison. Jest spokojnie. Pisze nowe rzeczy. Jeszcze bedzie tekst o Kolumbii.