Miesięczne archiwum: grudzień 2000

no alkohol

godzina 15:30, warzywniak u mnie w blogu, praga pln. warszawa.

kupuję suchy chleb tostowy, sprzedawczyni zwraca się do kolesia stojącego na zapleczu:
– no tak, wszyscy co jadą na prywatki, to już muszę wychodzić , bo o taxi będzie trudno

na to ja: no tak ale niektórzy jadą na imprezę samochodem, na przykład ja.

– ona patrzy spode łba: ale jak to? jak to? na imprezę samochodem? przecież trzeba się dziś napić.

ja: – ale ja nie zamierzam

ona: – no taaak, jak sie pije cały rok, to w sylwestra można nie pić…

dało to do myślenia.

———–

Wszystkiego najlepszego !!! oby wam się…..

Opublikowano common life | Otagowano

będzie dobrze

Słowa na nowe tysiąclecie. ale czy właściwie jest jakieś nowe tysiąclecie? dla połowy ludzkości wcale nie jest – w chinach jest 4000 któryś tam, w Izraelu też coś koło tego. Umowne daty, godziny, minuty. Tak naprawdę tylko Majowie zbliżyli się do doskonałego kalendarza. A reszta to banda barbarzyńców. Choć i Majowie nimi także byli.

Człowiek jest barbarzyńcą.

Jak dla mnie to może być i 2349052358098254 rok. nie rzutuje.
Dlatego też nie będę dokonywał rachunku sumienia, bilansów i obiecanek na rok nowy. Choć pewna nostalgia jest. Już teraz. Za tym umownym odchodzącym wiekiem. Nie mam na my myśli oczywiście, parudziesięciu wojen,. w tym światowych dwóch, chorób, małych i większych przekrętów co niektórych „ludzi”, których tu wymieniać nie będę. Niech sobie nieżyją. nie myślę już o tym wszystkich złych rzeczach co się naszym dziadkom i babciom, czasem rodzicom i w ogóle ludziom przydarzyły.

Jutro nowy dzień.

Brand new day.

A co takiego pięknego w tym XX wieku było?

Muzyka – od dżazzzu do twego co jest teraz: Miles Davis, Beatles, Bob Marley, Nirvana, Pearl Jam, Rolling Stones, Hip Hop wszelkiego rodzaju… i kto jeszcze? patrzę na swoje płyty co w kącie leżą. Jest ich trochę. Jakby się nie patrzeć to już jest muzyka z tamtego wieku. Piękna muzyka.

Książki? Nie sądzę aby wyginęły do końca. Palono je, wydawano na pisarzy wyroki śmierci, używano ich jako substytut węgla, gdy zima ciężka nadchodziła, dawano na makulaturę – więc przetrwają i Internet. Pewien jestem.

Co jeszcze?

Podróże, dziwni ludzie których na swojej drodze spotkałem, fotografie, wagary w szkole, autostop, pierwszy kac, miłość, sex, niepowodzenie, sny, czytanie książek z latarką pod kołdrą, krok człowieka na księżycu, Monty Python, szkoła, drapanie na ławkach w szkole nazw ulubionych zespołów, zapach, dotyk, słońce i mrok, zmęczenie, telewizja, komputery, radio skrzeczące, Internet, pierwsza strona WWW, ………………………. tu sobie wstawcie co jeszcze.

Troche mam bóóóórdeeellll w głowicy. Nie wiem jak to wszystko pozbiera?.

Nostalgicznie spoglądam na czasy podstawówki, LO, na studia już mniej. Na miłość, na przyjaciół, na rodziców, siostrę. Na to co mogło się wydarzyć gdybym „do tego pociągu wskoczył” albo gdybym „został na stacji” ? Kto wie? Czasem jedno słowo zmieniało wszystko. A tak naprawdę nic.

Na pewno parę rzeczy bym zmienił teraz. Nawet natychmiast. Nie zastanawiałbym się. Czasem myślenie racjonalne przeszkadza. Tu przerywam. Amen. Powiedziałem. Tyle słów. Banalnych. Pewnie jak to przeczytam za parę lat ……… :))))) hm…

dziękuję tym co się poczuwają do odbioru podziękowań

będzie dobrze.

– bartek.

Opublikowano common life | Otagowano

kontakty

setki kontakwów, numerów telefonów zapisanych w komórce, 1000 adresów
e-mailowych. wszystko do aby mieć kontakt: ze znajomymi, przyjaciółmi,
ludźmi którzy mogą się przydać et catera. tak sobie myśle ze zycia moze
nie wystarczyc, aby spotykac się dzwonic, utrzymwac kontakt, pisac
dluuuugie maile, interesowac sie i dbać, wysyłac kartki na świeta i
pamietac o urodzinach. A moze po prostu być sobą? Mieć wszystkich gdzies,
nie odpisywac na maile, ignorowac zaprszenia na imprezy, nie chodzić na
pijaństwo, nie podrywać lasek w knajpie, nie chodzić do kina. Być zupełnie
SAM. Z dala od ludzi. Być egoistycznym sukinkotem i mieć w dupie to co
inni myślą??
————
Męczę się. Do 19 w pracy i znów przy kompie. Robie bannery na
pogodzinach.pl
—————
Powodzenia wiola z mieszkaniem
—————-
dziś robiłem portrety w pracy. bueeeeee…. szkoda gadac. nie nawidze
robic na zamowienie.

Opublikowano common life | Otagowano

niewolnik

Jestem niewolnikem. Niewolnikiem Internetu. Zaczynam się tym brzydzic.
Rzygam jak widze kolejny artykul o jakimś nowym biznesie sieciowym, ze
ktos kupil costam, a ze firma jakas tam zrobila cos innego. Ze tamta czy
inna firma wchodzi na gielde. Kurde ci ludzi czasem nie maja zadengo
pojecia o sieci. To jest kolejna maszynka do robienia kasy (ale czy ta
kasa bedzie i kiedy bedzie ???), nie interesuje ich historia geneza,
zjawiska kulturalne zwiazane z Interentem, oni szukaja tylko jakby tu
zarobic. Nie twierdze ze jestem innym ze nie lubie mamony, ale to jest
przegiecie. Jakies chore fuzje, producenci butow zaczynaja sie zajmowac
internetm, notoryczne używanie @ i E i czegos tam jeszcze. Lanie wody.
Wymyslanie jakiś niestowrzonmych rzeczy z ktorych nikt o zdrowych zmyslach
i normalnym modemie nie korzysta. Fuck ’em all – jak powiedzial pijany żul
na przedmieciach Londynu. Ide na browca. Przyszłość bedzie inna. Na pewno
inna.

Opublikowano common life | Otagowano

strona

bart.onephoto.net dziaa?a !!!!!!!!! lukajta , niedlugo pare zmian tam zajddzie….

no i onephoto.net te? ruszy na dniach , pogodzinach juz zapodaje

 Sheldon Rankins Jersey

Otagowano

PARYŻ

Grudzień w Paryżu. Deszcz i jeszcze raz deszcz, lecz słońce czasem za
chmur wychodziło. Nogi wchodzą w dupy. Bart, Minimal i Laska1. Brygada
mała. Reszta bandy włóczy się za Romanem – pilotem , człowiekiem opętanym,
przez szatana, żadze i alkohol – a może był tylko psychopatą. Hehehe…
:)) Ale pełen respekt dla niego – bez Romana nie było by jazdy. Zapodajemy

więc metrem, chodnikami, windami, do utraty tchu, Minimal płacze i stęka,
Monika jest twarda , ale jesteśmy nie zniszczalni tak czy owak.
Wchłaniam atmosferę magicznego miasta. Kloszardzi nad Sekwaną, piękne
kobiety na Polach Elizejskich i w ogole wszędzie, totalna mieszanka nacji,
kolorów, zapach metra, chrupiące bagietki i tanie wino, które rozgrzewa
całkiem nieźle. Człowiek ma wtedy moc zapodawać dalej. Turystów nie wiele,
lecz wciąż jak psów czy mrówków.
Tuż po przyjeździe wypad na miasto. Roman sie gubi od razu. Więc
decydujemy dać mu ignora i od następnego dnia wiemy już że dobrze
zrobilśmy odłaczając się. Jeszcze wraz z nim wieżdzamy na Wieże Eiffela i
odbywamy mały rejs po sekwanie.
W strugach deszczu wizyta na cmentarzu Pere-Lachaise. Tam leży paru
całkiem sławnych umarlaków. Na przykład tak Jim Morison, czy Chopin, Edith
Piaf, i milion innych. Pustawo, deszcz cicho uderza o nagrobki, niektóre
kompletnie zapomniane, inne zaś pilnowane przez żandarmerię (Król Jaszczur
– Jim). Jego grób wygląda jak śmietnik, setki rozmiękłych petów, zdjęcia,
listy, i kupa niezidentyfikowanych obiektów. Idziemy dalej. Właśnie palą
kogos w krematorium. Czarno-szary dym wzlatuje wysoko w niebo. Fruu…
Ciała już nie ma. Jest proch. Z prochu powstales i w proch sie obrócisz,
człowieczku. Dusza frunie, unosi się gdzieś nad Montmartre, Pigalle, potem
jeszcze wyżej ponad Sacre Ceour aż do nieba. No, chyba że szatan jest jej
(duszy) pasterzem. Jak tak, to bardzo mi przykro.
Montmartre i pigalak. Kurwy, dziwki, japońscy turyści, naganiacze,
tandetne pamiątki, głupie koszulki i wiatraki (fr. moulin). Pstrykam i
pstrykam. Czerń i biel. Światło i mrok. Kawa z mlekiem. Cafe au lait.
Katakumby – pod całym Paryżem dziesiątki kilometrów kamieniołomów,
zapadlisk, lochów, katakumb. Po co? Mają one różnoraki zastosowania. Ktoś
nawet chodował w nich pieczarki!! Poza tym są całkiem przydatne jako
filtry wody, schrony przeciwatomow (budowane w czasie zimnej wojny), no i
miejsce które mrozi krew w żyłach – ogromne składowisko kości, czaszek,
kręgosłupów i innych części szkieletu ludzi zebranych ze starych
cmentarzysk. Jeszcze jakiś czas temu punki i studenci medycyny urządzali
sobie nekrofilskie imprezy 50 metrów po ulicami Paryża. Potem zostało to
zamknęte. I dziś wejście znajduje się w siedzibie inspektora
kamieniołomów. Miliony kości leża poukładanych wg. chorobliwej
systematyki. Piszczele i kości ramion zbite w ściany. Idziesz sobie między
nimi. Puste oczodoły czaszek gapią się na ciebie. Na niektórych z nich
można znaleźć ślady po obrażeniach. Korytaż jest długi. Zwiedzenie zajmuje
około godziny. I jest to godzina grozy. Po jakimś czasie mamy już to w
dupie i zaczynamy się bawić czaszkami i piszczelami. Dość masakryczne, co
nie?
Hotel znajduje się w Grigny. Miejsce nazywamy zrazu Favelą. Mnóstwo
kolorowych. Ale czy biały to nie kolor? jak najbardziej, kiedy się rodzisz
jesteś siny, kiedy się zdenerwujesz jesteś czerwony, kiedy jesteś
zazdrosny jesteś zielony, czasem jestes też niebieski, lub zólty. To
dlaczego nazywamy Arabów, Murzynów, Chińczyków – kolorowymi?? hę?
Powrót do miasta. Łeb boli. Za dużo wina. Szumi mocno, ale się nie
podajemy. Krążymy tu i ówdzie. Próbując załapać się na atmosferę miasta.
Ale 3 dni to za mało. Luwr olewamy. Ogólnie leje na wszystkie muzea jezeli
jestem w jakimś mieście bardzo krótko. Bieganie z wywieszonym jęzorem po
muzealnych salach to bezsens. W taki sposób nigdy nie poznasz ludzi,
miasta atmosfery. Obrazy sobie można zpobaczyc w albumi, na spokojnie w
domu.
Wyjzad. Jeszcze mała wizyta w La Defense. Oto potęga ludzkichrąk i umysłu.
Lecz czasem zamroczona przez megalomanię i dążenie do stworzenia czegoś
największego, ogromnego i ponadczasowego. Czy tak będzie?
——————–
Dzieki za wyjazd mojej ekpie w pracy ze mnie puścili na te parę dni.
Minimalowi, Lasce za kontakt z organizatorami wyjazdu :)) Dzieki Kola za
transport jestes nieoceniona, buziaki :))))
Pozdrówka dla całej ekipy i DARMONETU – to w końcu oni organizowali:
www.darmonet.pl
———————-

Opublikowano common life | Otagowano

komiks

Ostatnio wspominałem sobie czasy gdy łakomie połykałem wszelkiego rodzaju
książki „dla młodzieży”. Lata 80-te. Biblioteka MDK w Kłodzku (teraz
Centrum Edukacji Kulturalnej). „Wakacje z duchami” „Podróż za jeden
uśmiech”, „Tomkki” i mnóstwo innych. Byłem też wariatem jeżeli chodzi o
komiksy. Tytus Romek i A’Tomek, Kajko i kokosz. Również mój wielki bohater
co pomagał klaczy i a komu potrzeba wybijał ząbki – Kapitan Zbik. Potem
był jeszcze Thorgal.
Do dziś w głowie pozostały mi cytaty i texty z powyżyszch: „strzały
znikąd” z IX ksiegi Tytusa, „Bezruchdans” z XVII „W-try-miga” z kazdej.
Potem juz nie czytalem komiksów. Manga mnie nie kręci a Spiderman nudzi.
badziew produkowany przez skośnookich z kompleksem ogromnych oczu z
przerostem tarczycy mnie zawsze irytował. Może jestem abnegatem ale tak
właśnie jest. Ja po prostu tego nie kumam. Ale ostatnimi czasy obserwuje
powró komiksu nad Wisłę. Kolejki po autograf Rosińskiego (nakreślił
Thorgala) naprawdę mnie zaskoczyły. To były czasy pomślalem,.

Opublikowano common life | Otagowano

Pan Witek z Atlantydy

Przeczytałem reportaż w „Wyborczej” o panu Witku z Atlantydy. A teraz moja
historia. 2 lata temu zażenowany wyszedłem z Ground Zero i pol zlem na
przystanek nocnych autobusów. Idąc poczułem straszliwy głód. Wstąpiłem
wiec na hotdoga. Ide se patrze se , a tu stoi starszy człowiek. Twarsz
znajoma, stara gitara przewieszona przez ramie. Pan Witek z Atlantydy. Po
prostu. OOO witam pana WItka – rzekłem. OOO witam , – uśmiechnąl sie pan
Witek. Okazło sie ze jedzie na Wilką Orkestrę do Krakowa, ale ma jeszcze
parę minut do pociągu. Kupiłem hoddoga sobie i panu Witkoi i zacząlismy
rozmawiać. O życiu. Nawet nie pamiętam szczegółów teraz. W pewnym momencie
dał mi swoją gitarę. Tak. Te słynne pudło, poobklejane z każdej strony.
Zagreałem mu Gunatanamerę. A on dośpiewał swoje słowa. Potem on zabrał 6
strunowkę i zagrał mało cenzuralną wersję „Oh ela”. Potem pojechałem na
Pragę a Pan Witek do Krakowa. Tsak sobię myślę , że naprawdę mało jest tak
autentycznych ludzi jak on. Autentycznych? co to znaczy? Nie wiem sam do
końca. Ale to słowo bardzo do niego pasuje. On jest jak Neil Young.

Opublikowano common life | Otagowano